niedziela, 25 grudnia 2011

gwiazdki z nieba!

Kochani Podczytywacze :)
Na najbliższy czas życzę Wam Miłości i Pokoju w serduchach! Niech nowonarodzony Bóg, który zdecydował się żyć tak jak my, błogosławi Wam i Waszym Rodzinom we wszystkich działaniach!
Monika
 

Ps. Jakby co, to to jest stajenka ;)

środa, 21 grudnia 2011

karteluchy

Wierzcie lub nie, ale wysłana wczoraj POCZTĄ przesyłka dotarła dzisiaj na drugi koniec Polski...! Ale trzeba oddać pani z poczty (w Koszalinie, na Rokosowie.. chyba urząd nr 3), że była bardzo szybka, kompetentna i pomocna. Dawno nie spotkałam się z tak miłą obsługą PP. Następnym razem jak będę chciała coś wysłać, przyjadę z tym do Koszalina :)

Ciekawe, jak długo będą szły karteluchy....


wtorek, 20 grudnia 2011

idą święta... no doprawdy??

Z jakiegoś niewytłumaczalnego dla mnie powodu, na moim blogu wciąż nie ma ani słowa o świętach. W takim razie należy to szybko naprawić.
Wykazując wciąż jednak odrobinę wiary w pocztę, wysłałam dzisiaj wielką pakę wypełnioną m.in. czymś słonym. Prezentować będę po kawałku:

środa, 14 grudnia 2011

Jak uszyć torbę za pół darmo - część II

Mój romans z maszyną ma ciąg dalszy. To znaczy miał już jakiś czas temu, ale jeszcze się nie pochwaliłam. Produkt był w fazie testowej :). Tym razem udało mi się nie złamać żadnej igły - znak, że są postępy (chociaż Wasze komentarze nie wróżą mi idylli - podobno mam sobie w niedalekiej przyszłości przyszyć palec... od razu człowiek nabiera ochoty na twórczość... ).
W zasadzie powinnam powiedzieć, że i tym razem nie tyle uszyłam torbę, co zrecyklingowałam dwie zasłony, ale jako, że zajęło mi to ponad jeden dzień, proszę o uznanie wkładu własnego w ten (t)wór:





i rzut oka do środka, w którym nie ma jeszcze karabińczyka na klucze:

piątek, 9 grudnia 2011

wyróżniona i wyróżniająca

Jak wiaddomo z komentarzy, dawno, dawno temu dostałam od bardzo zdolnej i pracowitej osóbki z bloga zuzAnioły wyróżnienie:


Powiem szczerze i ze skruchą, że nie wiem, czy mój blog "is great", bo ostatnio mało miałam dla niego serducha. Tym bardziej dziękuję, Zu, za wyróżnienie!
Zgodnie z zasadami należy podać 7 przypadkowych faktów o sobie i nominować 15 kolejnych blogów.
Fakty przedstawiają się tak:

1. Nałogowo piję herbatę. Dziennie wypijam jej hektolitry. Razem z P. ciągle znosimy do domu nowe smaki. Dylemat mamy, kiedy nasi goście mówią: "poproszę zwykłą" - zresztą... znacie to, prawda?!
2. Na pierwszym roku studiów problemem było dla mnie... ugotowanie spaghetti w paczce ;)). Na szczęście sporo się od tamtego czasu zmieniło.W każdym razie P. tak uważa i tego się trzymamy.
[edit] 3. W pierwotnej wersji było tu o tym, że uwielbiam wszystko, co kawowe - lody, desery, kolory (wszystkie odcienie), za to samej kawy nie cierpię. Jednak po tym, jak punkt ten się zgubił i znalazł (patrz komentarze), powinno się tu znaleźć chyba coś bardziej tajemniczego... z braku ekspresowego pomysłu, przyznam się chociaż do pewnej wady: uwielbiam spać! Przoduję w usypianiu w kościele na kazaniach (mam tak od dzieciństwa, często bezwstydnie na oczach mówcy...), wcześniej np. na zajęciach na studiach, a raz nawet udało mi się usnąć... idąc!
4. Zazwyczaj robię 100 rzeczy na raz. Kończę tylko połowę z nich. Nie tracę nadziei, że kiedyś się to zmieni...
5. Mam bardzo fajnego brata, starszego o 7 lat. W dzieciństwie czytał mi na dobranoc. Pewnego wieczoru miał jednak dość. Rzucił książką i powiedział: sama sobie czytaj. Przez niego musiałam się wcześnie nauczyć czytać. Do dzisiaj pamiętam taki obrazek: cała rodzina siedzi w dużym pokoju, każdy ze swoją książką, a ja chodzę od jednego do drugiego zaglądając w książki i pytając "a jaka to literka?" ;)
6. Uwielbiam guziki :)
7. Przoduję w podchodzeniu do różnych rzeczy jak pies do jeża. Najlepszym przykładem jest czas, jaki zajęło mi wymyślenie tych siedmiu rzeczy o sobie i przekazanie wyróżnienia dalej ;)
A w zasadzie głównie przekazanie dalej. Miałam problem, żeby wybrać aż 15 blogów. Wiele jest ciekawych, wiele odwiedzam, ale wiele też nie przyjmuje wyróżnień. Myślałam i myślałam, aż w końcu stwierdziłam, że znowu się wyłamię. Zrobiłam tak... zamknęłam oczy i pomyślałam o tych, które mnie inspirują, do których (od dawna) często zaglądam, które podziwiam (także za pracowitość), a których jeszcze nie wyróżniłam. I przyszły mi do głowy w kolejności tej lub innej następujące osoby:

Bubisa
Rita
Pomidorra
Ewa z Zakątka dla Dzieciątek
Darsi
Stawka większa niż szycie
Monika z Pokoju z kominkiem
Bosa Stopka Artystycznie
Aga z Agagalery
Bellis
o0Krysię0o

Dziewczyny, przyjmijcie moje wyróżnienie.  A jeśli kogoś nie ma w tej grupie, a bywam często i piszę, żem zachwycona, to pewnie albo nie przyjmuje wyróżnień, albo wydawało mi się, że nie przyjmuje... Albo mam sklerozę, ot co!

czwartek, 1 grudnia 2011

Wyniki Candy

Kochani Amatorzy Cukierasków! Dziękuję Wam za tak liczny udział w moim candy. Dziękuję za wszystkie odwiedziny, a szczególnie mocno witam nowych Obserwatorów. Każda osoba, która tu zajrzała, sprawiła mi wielką radość. Mam nadzieję, że uda mi się wszystkich odwiedzić (a u wielu już byłam).
Równo 100 komentarzy - niezła niespodzianka! (A ja się zastanawiałam, czy dobijemy do 20. :)) Właściwie, kiedy zajrzałam tu rano, było ich 99, ale okazało się, że jeden z nieznanych powodów wylądował w spamie... Po nieskomplikowanej operacji przywrócenia go do reszty oraz odjęcia mojego własnego komentarza i głosów podwójnych pozostało 98 losów (z oryginalną numeracją wg kolejności - czyli mój los i los, który się powtórzył także dostały swoje numerki, ale zostały odrzucone):

 
po złożeniu wszystkie losy trafiły do komory losującej:

 
maszyna losująca zamknęła oczy i...

 

...i chwilę potem te oczy przecierała! Sama nie mogła uwierzyć, że
wśród tylu losów aniołek wybrał kogoś, kto od dawna tu zaglądał :) Bellis, gratulacje!
Jednocześnie jest mi przykro, że nie mogę wysłać aniołka do wszystkich. Ale postanowiłam wylosować jeszcze trzy nagrody - pocieszajki. Pofruną do osób, które podpisały się:




Wybaczcie, że te zdjęcia się tak różnią, ale robiłam wiele ujęć, grzebiąc przy tym w ustawieniach, bo nie chciały wychodzić... no i nie zapamiętałam, przy których ustawieniach było najlepiej... pozostawmy to bez komentarza.
Czyli nagrody pocieszenia trafią do: Renaty, Doroty Wysockiej i Mysi.
Gratuluję!

a potem... kiedy już opublikowałam tego posta... odkryłam, że.. jeden los uciekł od losowania... i był to ten oto osobnik:

Przepraszam, że nie dostrzegłam uciekiniera i szybko naprawiam błąd - kolejna pocieszajka powędruje do Uli.

Jeszcze raz gratuluję i proszę zwycięzców o maila z adresem pocztowym. Aniołek zostanie wysłany w poniedziałek (wybaczcie, ale dopadło mnie choróbsko, a z końca świata na pocztę daleko...), a nagrody pocieszajki muszą się jeszcze zrobić, także proszę o chwilę cierpliwości. Bardzo dziękuję wszystkim za zabawę!

sobota, 12 listopada 2011

o mojej nieszczęśliwej miłości słów kilka

Związki to niełatwa sprawa. Mój aktualny związek z maszyną Łucznik 466 bywa dla mnie bolesny, ale póki co udaje się uniknąć katastrofy (ostatnia złamana igła szczęśliwie ominęła oko). W akcie desperackiej niewierności chciałam już przerwać ten patologiczny stan i kupić cokolwiek, byle było nową maszyną na gwarancji. Postanowiłam, przewertowałam wiele stron w internecie i ... wróciłam pokornie. Podobno nic, co bym ewentualnie miała kupić, się nie umywa :]. Przeczytałam instrukcję kolejne trzy razy i ... myślę, że powoli zaczynamy się jednak rozumieć. Tzn., że ja zaczynam ją rozumieć, bo ona wcale nie jest zainteresowana tym, co ja myślę. W każdym razie... powstało coś:


 Wiem, że nie popisałam się kreatywnością, ale... od czegoś trzeba zacząć :). Aktualnie maszyna trafiła do kąta (ha!) na czas remontu, ale po przerwie mamy zamiar do siebie wrócić i znów się docierać ;).

sobota, 15 października 2011

Na dobry dzień

Dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze i udział w moim candy! Niesamowite jest przeczytać, że ktoś zobaczył gdzieś mojego aniołka i przyszedł się ustawić w kolejkę. Może to i próżne, ale cóż, jest mi bardzo miło...

Zmieniając nieco temat... czy ktoś ma ochotę na bułeczkę? Proszę się częstować:

Bułeczki mają niezwykłą moc przemieniania nieudacznego dnia w dzień bardzo przyjemny, wypróbowałam na sobie, także śmiało, nie krępujcie się :) 

Co do mnie, wpadłam tylko pokazać coś, co stało się częścią prezentu ślubnego. Aniołki już pokazywałam, teraz dorzucam zapakowane i z karteczką. Karteczka w mojej głowie wyglądała dużo ładniej, ale widocznie to moja głowa z powodu gorączki, myślała, że umiem lepiej :P



 
Poza tym chciałam się jeszcze podzielić z Wami myślą, że od dzisiaj chyba co tydzień będziemy sobie z P. zapraszać gości na piątek. Posprzątaliśmy, wszystko co było można, w czwartek i dzisiaj mamy wakacje :D. Dobrego dnia!

sobota, 8 października 2011

Cukierki domowej roboty

Witajcie! Dziękuję Wam za przemiłe komentarze pod poprzednim postem. Naprawdę dobrze jest do Was wrócić :). Najchętniej pisałabym codziennie. Gdybym tylko miała co pokazywać, to na pewno by tak było. Zresztą, wystarczy powiedzieć, że dzisiaj w nocy prawie spać nie mogłam, bo wyczekiwałam, kiedy będę mogła w końcu zaprosić Was na urodzinowe cukierki :). Taa... blog uczy cierpliwości ;)

Dobra, to po pierwszym przydługim wstępie może już nastąpić drugi przydługi wstęp.
Dzisiaj mija rok od mojego pojawienia się w blogowym świecie. Rok temu, o 23:59 (żeby koniecznie zdążyć w urodzinki - w końcu ile dat można pamiętać), nie mówiąc nikomu słowa, nie mając możliwości wrzucania zdjęć, napisałam pierwszego posta.  I tak się zaczęło moje uzależnienie ;). O tym, co jak po kolei napiszę może innym razem. Teraz do rzeczy - bardzo gorąco zapraszam Was na Candy:

Jeżeli macie ochotę poczęstować się urodzinowym (słonym) cukierkiem, którym jest aniołek i serduszko z masy solnej, to proszę o:
1. Zamieszczenie komentarza pod tym postem.
2. Informację na Waszych blogach i zdjęcie z podlinkowanym tym postem.
Osoby bez bloga proszę o pozostawienie komentarza i adresu e-mail.

Losowanie nastąpi 1.12. i jak nasza kochana krajowa firma pocztowa nie zawiedzie (a myślę, że tyle czasu jej wystarczy), aniołek dotrze do adresata przed świętami.
Smacznego ;)

wtorek, 4 października 2011

do pary

No to jestem, pamiętacie mnie jeszcze? :) Nie było mnie, bo ... nie miałam nic do pokazania... :( Projektów z etykietką "in progress" sto tysięcy, ale albo coś jeszcze do kogoś nie dotarło, albo nie chce wyjść tak, jak miało. A nie chciałam wrzucać czegokolwiek, choć mnie korciło, żeby choć słówko do Was napisać....
ale w końcu jestem i obiecuję poprawę. A że blog niedługo skończy swój pierwszy roczek, będą cukierasy (słone, ale zawsze...), obiecuję!

Tymczasem przedstawiam Wam dwie anielskie pary:



 druga para jest w ciąży, bo powstawała z myślą o naszych przyjaciołach, którzy spodziewają się dziecka. O ile na żywo parka wydaje mi się słodka, to na zdjęciach wygląda na reklamę niestrawności... co za pech ;)

środa, 17 sierpnia 2011

Powrót i zwierzaki różne

Wróciłam! Było cudownie. Byliśmy na rekolekcjach i naładowaliśmy akumulatory. Mam nadzieję, że na cały rok. Teraz moje lenistwo się skończyło, do końca roku zostało mi ... 5 dni urlopu... chlip, chlip. Ale damy radę!
Ponieważ czas na rekolekcjach był bardzo skrupulatnie zorganizowany (dostaliśmy ok. 3 godzin dziennie, które spędzaliśmy przede wszystkim w górach), nie było go za dużo na inne radości. Ale nie żałuję ani jednej chwili, Pan Bóg dał mi / nam naprawdę fantastyczne chwile. Codziennie pokazywał mi, jak bardzo mnie kocha i jak się mną opiekuje... to było jak oddech po bardzo długim, zabieganym czasie.

Na szczęście coś tam jednak powstało. Zaczęłam robić, kiedy ostatniego dnia przed urlopem jechałam do pracy... tramwajem ;). Kończyłam nocami w górach, bo stwór żyrafiasty był prezentem i w górach pozostał. Sama bym została, jak bym mogła ;)

pattern by Marike van Loo
Obiecałam sobie, że tym razem nie zasypię Was zdjęciami ze szlaków, ale nie mogę nie pokazać, jakich to towarzyszy mieliśmy czasami w naszych wędrówkach:



Moją faworytką jest ta u góry drugiego zdjęcia na środku... wygląda, jakby miała z tej całej sceny niezły ubaw... A niech sobie nie żaluje...
I na koniec jeszcze coś dla wielbicieli zamków:



Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że zaglądałyście nawet, jak mnie nie było!

sobota, 30 lipca 2011

Przerwa urlopowa...


Znowu?!! Tak, wiem, że niektórzy z Was mogą mieć mnie za największego obiboka tego świata, ale co zrobić... jedziemy na wakacje, także ogłaszam przerwę urlopową. Odkąd prowadzę bloga, jeszcze nigdy nie wyjeżdżałam na dwa tygodnie, a do tego teraz będę naprawdę kompletnie odcięta od internetu, także... będę za Wami bardzo tęsknić! Do miłego zobaczenia! papa!

piątek, 29 lipca 2011

mejd in czajna i wyróżnienie

Miałam pisać przedwczoraj, ale mieliśmy taki szalony dzień. A wczoraj zwyciężył zdrowy rozsądek i - uciekając przed choróbskiem - postanowiłam się wyspać. Pomogło. A co było przedwoczoraj? Do naszej wspólnoty rodzin (i nie tylko) zawitał ksiądz z... Chin ;) Mieliśmy okazję trochę z nim pogadać. To niesamowite, jaki świat się staje mały! I niesamowite jest też to, jak ... nam jest tu w Polsce dobrze! Możemy wierzyć, w co chcemy. Możemy sobie pisać na blogach, co chcemy. Nikt nam nie cenzuruje internetu, nie blokuje maili... Muszę o tym częściej myśleć, żeby to doceniać!
Ale w zasadzie to nie o tym chciałam pisać. Dostałam moje pierwsze wyróżnienie od Rity, co sprawiło mi wielką radość i za co bardzo dziękuję!
Zasady na pewno znacie ;) ale i tak je podam:
1. podajemy link do blogera, który przyznał nam wyróżnienie wraz z podziękowaniem [ok]
2. kopiujemy logo na swój blog [ok]
3. wymieniamy siedem rzeczy o sobie
4. nominujemy szesnaście innych blogów do nagrody (nie nominujemy przyznającego tę nagrodę nam )
5. zostawiamy komentarz u nominowanych z informacją o przyznanym wyróżnieniu

Siedem rzeczy o mnie wydaje mi się być ooogromną liczbą. Nie wiem, czemu. Z natury jestem raczej gadatliwa (pierwsza rzecz), ale kiedy mam powiedzieć coś o sobie, nagle brakuje mi pomysłów...
2. Drugą rzeczą niech będzie to, że pierwszą rękodzielniczą rzeczą, jaką pamiętam, była zabawka pt. "Kaczor Donald". Została uszyta z dwóch jednakowych kawałków materiału (po własnoręcznym narysowaniu i wycięciu konturów), a detale (dziub, oczy itp.) zostały wyszyte fastrygą kolorowymi nićmi. Następnie kaczor otrzymał kolegów i koleżanki... cały karton kolegów i koleżanek właściwie :P Nie wiem, ile mogłam mieć lat.. z 5?
3. Przez połowę życia, a na pewno przez większość dzieciństwa uważałam, że kiedyś zostanę... ilustratorem książek lub że zwiążę swoje życie w inny sposób ze sztuką. Splot różnych przypadków (choć ja nie wierzę w przypadki, które dzieją się rzekomo "same z siebie") sprawił, że moja droga skierowała się w zupełnie inną stronę, ale kto wie, co jeszcze będę w życiu robić... :O)
4. Gdybym mogła żyć i pracować w wymarzonym miejscu, byłby to mały domek w górach z własną stadniną koni. Utrzymywałabym się z pisania lub tłumaczenia.... i miała dużo czasu na wszelkie zajęcia twórcze...
5. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że uwielbiam jeść. Co ciekawe, niespecjalnie lubię gotować, za to bardzo lubię piec. Uwielbiam zapach ciasta rozchodzący się po domu.
6. Lubię poznawać nowe - klimaty, smaki, miejsca, a zwłaszcza języki obce
7. Z natury jestem bardzo nieśmiała i dużo mnie kosztuje przełamywanie tego, ale pracuję nad tym...

Ponieważ Rita zmodyfikowała trochę zasady, ja też sobie na to pozwolę. Bardzo wiele osób dostało już to wyróżnienie i nie chcę go dublować. Niektóre osoby z kolei nie przyjmują wyróżnień.. Dlatego postanowiłam, że przekażę wyróżnienie sześciu blogom, którymi się zachwycam i uwielbiam na nie wracać:

Stokrotce
Sofijce
Kini
Delfinie
Dadze
BigHeartMade

(Mam nadzieję, że dziewczyny przyjmują wyróżnienia. W każdym razie nie widziałam żadnych banerków)
Pozdrawiam Was i zmykam, bo P. już mnie prawie nie lubi. Miałam się pakować, a ja znowu blogi i blogi ;)).

wtorek, 26 lipca 2011

o tym, jak Słowenia do nas wróciła...

A ja zamiast robić "hendmejdy", jak mówi P. (czy ktoś zna lepsze określenie? ja ciągle nie mogę się doszukać... i też korzystam roboczo z tego potworka), jeżdżę sobie...

Takie obrazki mieliśmy w ostatni weekend - i to wcale nie gdzieś daleko stąd :). Mówiłam już, że Słowenia przyjechała do nas na weekend? Tym razem kochane siostry Luki. Są niesamowite! Jechały całą noc, żeby pobyć z nami dwa dni! Zwiedziliśmy dużo ciekawych miejsc, a ja zamiast robić zdjęcia zabytkom, robiłam...

cudom z wikliny:

Mieliśmy cudowny "wakacyjny" weekend... 
Ale żeby nie było, że taki ze mnie okropny obibok ;)) bardzo proszę - oto aniołki... (przepraszam za jakość zdjęć, ale robiłam je po kryjomu. Mam jeszcze inne, ale blogger się uparł i wstawia je bokiem....trudno.) Wczoraj pojechały do Słowenii:

a my też zostaliśmy obdarowani, m.in. takimi cudeńkami (made by Monika S.):
a jakby tego szczęścia było mało, wczoraj dostałam też wyróżnienie od Rity, ale o tym to już jutro...

poniedziałek, 25 lipca 2011

Słowenia - zakończenie i...

Dziękuję Wam za komentarze pod ostatnim postem. Bardzo, bardzo mnie cieszą!
Wiem, że mam meeegaśne zaległości. Muszę Wam dokończyć opowiadanie o Słowenii, a tymczasem w weekend... Słowenia przyjechała do nas!! Ale o tym już w kolejnym poście.
O Słowenii pisałam już sporo, ale tak naprawdę miejsca, które najbardziej mnie oczarowały to Kras i wybrzeże. Może dlatego, że jeszcze mnie nie było w takich śródziemnomorskich klimatach. I dlatego, że nareszcie było tam ciepło i nie padało (mimo, że padało po drodze. Nad morzem jest tam zawsze ciepło i jest to kolejny plus - kiedy zmarzniesz w innej części kraju, zawsze możesz podjechać i wygrzać się w słońcu).
Najpierw był Kras. Nie wiem, czy już to pisałam, ale wydał mi się tak piękny, że zapełniłam prawie całą kartę od aparatu. A później, kiedy pojechaliśmy nad Adriatyk, musiałam kasować... To było bardzo typowe dla tego wyjazdu - ciągle mi się wydawało, że "lepiej być nie może" - aż do kolejnego miejsca.
Dobra, to pokazuję:
Kras - ten termin kojarzy się zazwyczaj z jaskiniami (zjawisko krasowe - czyli m.in. stalaktyty i stalagmity - wzięło swoją nazwę właśnie od tej krainy geograficznej), ale oprócz jaskiń można tam zobaczyć wiele innych cudów natury. Biedne (niesprzyjający klimat), ale niesamowicie urokliwe i klimatyczne miejsce. Na dodatek napotykani tam mieszkańcy odrywali się od zajęć i wychodzili do nas na chwilę pogawędki. Nigdzie jeszcze nie widziałam tak pięknego i przyjaznego zakątka...



Następnie pojechaliśmy zobaczyć coś, czego P. nie mógł się doczekać od kilku miesięcy. Zamek w skale. Przyznaję - robi wrażenie:


 Na koniec obiecane morze i ciepełko, za którym teraz wciąż tęsknę. Piran i Portorož:


I znów coś dla wielbicieli zamków. Tym razem położonych na wzgórzu niemal nad brzegiem morza...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...