A ja zamiast robić "hendmejdy", jak mówi P. (czy ktoś zna lepsze określenie? ja ciągle nie mogę się doszukać... i też korzystam roboczo z tego potworka), jeżdżę sobie...
cudom z wikliny:
Ale żeby nie było, że taki ze mnie okropny obibok ;)) bardzo proszę - oto aniołki... (przepraszam za jakość zdjęć, ale robiłam je po kryjomu. Mam jeszcze inne, ale blogger się uparł i wstawia je bokiem....trudno.) Wczoraj pojechały do Słowenii:
a my też zostaliśmy obdarowani, m.in. takimi cudeńkami (made by Monika S.):
a jakby tego szczęścia było mało, wczoraj dostałam też wyróżnienie od Rity, ale o tym to już jutro...
I fajnie że komuś się chce chcieć - jechać, zwiedzać, dłubać po kryjomu - to decyduje o smaczkach życia :) Aniołki mi sie bardzo podobają - zwłaszcza skrzydła mają wyjątkowe :) A te cudeńka (made by Monika) są rzeczywiście, doprawdy - cudne :)
OdpowiedzUsuńAniołki śliczne :D - też bym robiła zdjęcia tym wiklinowym cudom :D pozdrawiam serdecnzie :D
OdpowiedzUsuń