piątek, 15 października 2010

Myszor skończony + Candy u Home And Me

Myszor skończony i sprezentowany, ale zdjęć jak nie było, tak nie ma, bo... Mąż mój genialny, który dla zdjęć ma niemałe znaczenie - wybywa w delegację. W związku z tym muszę poczekać do przyszłego tygodnia...
Ale jest mała szansa, że do tego czasu uda mi się jeszcze coś wyprodukować. Nie wiem, jak Was, ale mnie ta jesień, która kiedyś była moją ulubioną porą roku, zupełnie pozbawia sił.
No nic... herbatka truskawkowa zaparzona i byle do wiosny :) Chociaż nie, lepiej jeszcze nie do wiosny, bo znów będziemy o rok starsze... W takim razie: herbatka truskawkowa i do przodu :) A jak!!

A teraz coś, co nie do końca wiem, jak mam zrobić, czyli... biorę udział w moim pierwszym candy.
Tzn. mam taką nadzieję, że biorę udział, bo nie do końca wiem, jak :P. W każdym razie candy organizuje Imoen z Home And Me, która wpędziła mnie kiedyś w ogromne kompleksy, a następnie zagoniła do roboty swoim planem sprzątania. Powiem tak: respect. Dla mnie ten długoterminowy plan pozostaje w sferze marzeń (ale już niedługo kolejne postanowienia noworoczne... kto wie...), ale część rzeczy wykorzystałam.
Poza tym Imoen robi świetne tutki szyciowe dla żółtodziobów (jak ja)... Gdyby tak jeszcze mieć maszynę, a nie (kochanego, bo kochanego, ale jednak...) łucznika mamy w dzierżawie na kilka miesięcy... :) dobra, już nie marudzę, bo maminy łucznik się na mnie wypnie!!
Dobranoc.

niedziela, 10 października 2010

dom?

Przez chwilę chciałam, żeby blog był o domu, o wszystkim, co tu dłubię, ale też, jaki jest, jak wygląda... ale na razie dom nie jest gotowy na to, żeby się przedstawić ;). Za to w domu powstają moje małe różności pt. hand-made. Obecnie powstaje pan Mysz na prezent. Odkąd zepsuło się nam usb, proste wrzucenie zdjęć do kompa obejmuje długotrwały proces zgrania ich na laptopa, zabrania do pracy [przez P.] i wysłania na maila ;) Ale damy radę!

piątek, 8 października 2010

za końcem świata?

Pewnego dnia doszłam do miejsca, w którym skończył się świat. Przed sobą miałam płot. W płocie były drzwi. Do drzwi prowadziły schody.
Pomyślałam, że gdybym weszła na schody i otworzyła drzwi, zobaczyłabym tylko czarną pustkę, a gdybym spojrzała w dół, zobaczyłabym może inne planety i gwiazdy...

Los płata nam figle. Kiedy kilka lat później kupiliśmy dom, okazało się, że jest jeszcze kilka kilometrów za tym płotem... :)
I tak za końcem wszystko się dla nas zaczęło.
O tym domu i o moich handmade-wynalazkach w nim ma w założeniu być ten blog.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...