sobota, 30 lipca 2011

Przerwa urlopowa...


Znowu?!! Tak, wiem, że niektórzy z Was mogą mieć mnie za największego obiboka tego świata, ale co zrobić... jedziemy na wakacje, także ogłaszam przerwę urlopową. Odkąd prowadzę bloga, jeszcze nigdy nie wyjeżdżałam na dwa tygodnie, a do tego teraz będę naprawdę kompletnie odcięta od internetu, także... będę za Wami bardzo tęsknić! Do miłego zobaczenia! papa!

piątek, 29 lipca 2011

mejd in czajna i wyróżnienie

Miałam pisać przedwczoraj, ale mieliśmy taki szalony dzień. A wczoraj zwyciężył zdrowy rozsądek i - uciekając przed choróbskiem - postanowiłam się wyspać. Pomogło. A co było przedwoczoraj? Do naszej wspólnoty rodzin (i nie tylko) zawitał ksiądz z... Chin ;) Mieliśmy okazję trochę z nim pogadać. To niesamowite, jaki świat się staje mały! I niesamowite jest też to, jak ... nam jest tu w Polsce dobrze! Możemy wierzyć, w co chcemy. Możemy sobie pisać na blogach, co chcemy. Nikt nam nie cenzuruje internetu, nie blokuje maili... Muszę o tym częściej myśleć, żeby to doceniać!
Ale w zasadzie to nie o tym chciałam pisać. Dostałam moje pierwsze wyróżnienie od Rity, co sprawiło mi wielką radość i za co bardzo dziękuję!
Zasady na pewno znacie ;) ale i tak je podam:
1. podajemy link do blogera, który przyznał nam wyróżnienie wraz z podziękowaniem [ok]
2. kopiujemy logo na swój blog [ok]
3. wymieniamy siedem rzeczy o sobie
4. nominujemy szesnaście innych blogów do nagrody (nie nominujemy przyznającego tę nagrodę nam )
5. zostawiamy komentarz u nominowanych z informacją o przyznanym wyróżnieniu

Siedem rzeczy o mnie wydaje mi się być ooogromną liczbą. Nie wiem, czemu. Z natury jestem raczej gadatliwa (pierwsza rzecz), ale kiedy mam powiedzieć coś o sobie, nagle brakuje mi pomysłów...
2. Drugą rzeczą niech będzie to, że pierwszą rękodzielniczą rzeczą, jaką pamiętam, była zabawka pt. "Kaczor Donald". Została uszyta z dwóch jednakowych kawałków materiału (po własnoręcznym narysowaniu i wycięciu konturów), a detale (dziub, oczy itp.) zostały wyszyte fastrygą kolorowymi nićmi. Następnie kaczor otrzymał kolegów i koleżanki... cały karton kolegów i koleżanek właściwie :P Nie wiem, ile mogłam mieć lat.. z 5?
3. Przez połowę życia, a na pewno przez większość dzieciństwa uważałam, że kiedyś zostanę... ilustratorem książek lub że zwiążę swoje życie w inny sposób ze sztuką. Splot różnych przypadków (choć ja nie wierzę w przypadki, które dzieją się rzekomo "same z siebie") sprawił, że moja droga skierowała się w zupełnie inną stronę, ale kto wie, co jeszcze będę w życiu robić... :O)
4. Gdybym mogła żyć i pracować w wymarzonym miejscu, byłby to mały domek w górach z własną stadniną koni. Utrzymywałabym się z pisania lub tłumaczenia.... i miała dużo czasu na wszelkie zajęcia twórcze...
5. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że uwielbiam jeść. Co ciekawe, niespecjalnie lubię gotować, za to bardzo lubię piec. Uwielbiam zapach ciasta rozchodzący się po domu.
6. Lubię poznawać nowe - klimaty, smaki, miejsca, a zwłaszcza języki obce
7. Z natury jestem bardzo nieśmiała i dużo mnie kosztuje przełamywanie tego, ale pracuję nad tym...

Ponieważ Rita zmodyfikowała trochę zasady, ja też sobie na to pozwolę. Bardzo wiele osób dostało już to wyróżnienie i nie chcę go dublować. Niektóre osoby z kolei nie przyjmują wyróżnień.. Dlatego postanowiłam, że przekażę wyróżnienie sześciu blogom, którymi się zachwycam i uwielbiam na nie wracać:

Stokrotce
Sofijce
Kini
Delfinie
Dadze
BigHeartMade

(Mam nadzieję, że dziewczyny przyjmują wyróżnienia. W każdym razie nie widziałam żadnych banerków)
Pozdrawiam Was i zmykam, bo P. już mnie prawie nie lubi. Miałam się pakować, a ja znowu blogi i blogi ;)).

wtorek, 26 lipca 2011

o tym, jak Słowenia do nas wróciła...

A ja zamiast robić "hendmejdy", jak mówi P. (czy ktoś zna lepsze określenie? ja ciągle nie mogę się doszukać... i też korzystam roboczo z tego potworka), jeżdżę sobie...

Takie obrazki mieliśmy w ostatni weekend - i to wcale nie gdzieś daleko stąd :). Mówiłam już, że Słowenia przyjechała do nas na weekend? Tym razem kochane siostry Luki. Są niesamowite! Jechały całą noc, żeby pobyć z nami dwa dni! Zwiedziliśmy dużo ciekawych miejsc, a ja zamiast robić zdjęcia zabytkom, robiłam...

cudom z wikliny:

Mieliśmy cudowny "wakacyjny" weekend... 
Ale żeby nie było, że taki ze mnie okropny obibok ;)) bardzo proszę - oto aniołki... (przepraszam za jakość zdjęć, ale robiłam je po kryjomu. Mam jeszcze inne, ale blogger się uparł i wstawia je bokiem....trudno.) Wczoraj pojechały do Słowenii:

a my też zostaliśmy obdarowani, m.in. takimi cudeńkami (made by Monika S.):
a jakby tego szczęścia było mało, wczoraj dostałam też wyróżnienie od Rity, ale o tym to już jutro...

poniedziałek, 25 lipca 2011

Słowenia - zakończenie i...

Dziękuję Wam za komentarze pod ostatnim postem. Bardzo, bardzo mnie cieszą!
Wiem, że mam meeegaśne zaległości. Muszę Wam dokończyć opowiadanie o Słowenii, a tymczasem w weekend... Słowenia przyjechała do nas!! Ale o tym już w kolejnym poście.
O Słowenii pisałam już sporo, ale tak naprawdę miejsca, które najbardziej mnie oczarowały to Kras i wybrzeże. Może dlatego, że jeszcze mnie nie było w takich śródziemnomorskich klimatach. I dlatego, że nareszcie było tam ciepło i nie padało (mimo, że padało po drodze. Nad morzem jest tam zawsze ciepło i jest to kolejny plus - kiedy zmarzniesz w innej części kraju, zawsze możesz podjechać i wygrzać się w słońcu).
Najpierw był Kras. Nie wiem, czy już to pisałam, ale wydał mi się tak piękny, że zapełniłam prawie całą kartę od aparatu. A później, kiedy pojechaliśmy nad Adriatyk, musiałam kasować... To było bardzo typowe dla tego wyjazdu - ciągle mi się wydawało, że "lepiej być nie może" - aż do kolejnego miejsca.
Dobra, to pokazuję:
Kras - ten termin kojarzy się zazwyczaj z jaskiniami (zjawisko krasowe - czyli m.in. stalaktyty i stalagmity - wzięło swoją nazwę właśnie od tej krainy geograficznej), ale oprócz jaskiń można tam zobaczyć wiele innych cudów natury. Biedne (niesprzyjający klimat), ale niesamowicie urokliwe i klimatyczne miejsce. Na dodatek napotykani tam mieszkańcy odrywali się od zajęć i wychodzili do nas na chwilę pogawędki. Nigdzie jeszcze nie widziałam tak pięknego i przyjaznego zakątka...



Następnie pojechaliśmy zobaczyć coś, czego P. nie mógł się doczekać od kilku miesięcy. Zamek w skale. Przyznaję - robi wrażenie:


 Na koniec obiecane morze i ciepełko, za którym teraz wciąż tęsknę. Piran i Portorož:


I znów coś dla wielbicieli zamków. Tym razem położonych na wzgórzu niemal nad brzegiem morza...

niedziela, 10 lipca 2011

anielskie stadko

Hmm... to była krótka noc ;). Za to przynajmniej kładłam się spać rozanielona :).

tak...

i tak...

i tak (anioł "księdzowy" - pasterz)...



I cala grupa prezentowa:

 
Aniołki powstały dla naszej wspólnoty rodzin. Mam nadzieję, że się spodobają. Teraz zmykam je zapakować, bo zaraz jedziemy na grilla, gdzie aniołki się rozfruną... Miłej niedzieli!

CDE czyli Caroline, Delfina i Ewa (cukierrrrasy!)

Wysypały się nam ostatnio cukieraski i biorę w nich udział: u Caroline, u Delfiny i u Ewy!
Pisałam, że zmieniłam podejście do candy i oto dowód ;). Wcześniej rzadko się zapisywałam (dokładnie dwa razy), bo czułam się jak darmozjad. Mówiłam sobie: najpierw candy u mnie, potem u innych. Teraz nadal troche się tak czuję, ale myślę sobie, że wiele osób się cieszy, że ktoś bierze udział w ich konkursie, bo w pewnym sensie docenia dzięki temu ich pracę. A mnie to zmotywuje do moich cukierasków, mam nadzieję :O). Także będę nad tym intensywnie myśleć (dajcie mi jednak trochę czasu ;))). Aczkolwiek nie ma co kryć, że Dziewczyny kuszą taaaaakimi cukierasami, że nie można przejść obojętnie!!!

piątek, 8 lipca 2011

candy w Kolorowym Zaciszu + aniołki

aha... i zapomniałam jeszcze dodać, że biorę udział w candy w Kolorowym Zaciszu, gdzie uwielbiam bywać. Stawką jest oczywiście coś ślicznego, ale na pewno już to wiecie :). Zmieniło się też moje podejście do cukierasów, więc jeszcze na kilku zagoszczę lada dzień. i co ja to jeszcze miałam... aha, idę malować aniołki... a zanim pójdę to jeszcze te, którym w czasie sesji padał deszcz...





o tym, jak było w Lublanie...

Kochane, dziękuję za komentarze! Nie byłam pewna, czy w ogóle Wam coś opowiadać, a tu tak miło... :) Kończę moją opowieść o Słowenii.

Mówiłam już, że zostaliśmy wspaniale przyjęci. Tata Luki chciał nawet wziąć urlop (!), żeby z nami jeździć po Słowenii. Prosiliśmy go, żeby tego nie robił, ale kiedy teraz o tym myślę, to nie wiem, czy nas posłuchał. Mówił, że ma nienormowane godziny pracy i że czas, który nam poświęcił, jest jego wolnym czasem. Czasami jeździł do pracy rano, czasami wieczorem i w zasadzie mu uwierzyliśmy. Dzięki niemu bardzo dużo zwiedziliśmy i dowiedzieliśmy się masy ciekawych rzeczy "z pierwszej ręki".

Kolejnego dnia zobaczyliśmy okolice Ptuja - tereny bardzo zielone, pełne winnic.



Niestety Lublana powitała nas deszczem, ale i tak było widać, jaka jest piękna:



W centrum nad miastem góruje zamek, w którym można zobaczyć multimedialną opowieść o tym miejscu w 3D. W okularach i słuchawkach, więc mogliśmy słuchać wszyscy równocześnie: po słoweńsku, angielsku i niemiecku. Potem z wieży oglądaliśmy miasto nocą... niestety także w deszczu, więc zdjęcia niczego nie oddają. Sympatyczne było to, że zaraz po wejściu na taras widokowy można zobaczyć informację z odległością z Lublany do Warszawy :O)

I na koniec jeszcze coś, co mi się spodobało. Nawet tata Luki o tym nie wiedział. Wyczytaliśmy w przewodniku i potem specjalnie wracaliśmy w to miejsce, żeby zobaczyć, czy to prawda ;). W samym centrum starego miasta na środku stoi pomnik:

 
Jest to pomnik Preserena, prawdopodobnie najsłynniejszego poety słoweńskiego. Nad nim unosi się jego muza, ale jak się dobrze przypatrzeć... po drugiej stronie placu, w kamienicy wymurowane jest okno. A w nim siedzi Julia, niespełniona Miłość poety...
Bardzo mi się spodobało, że patrząc na Lublanę widać, że jedno miejsce uzupełnia drugie, tworzy całość...

hmm... no i znów wyszło długo :). A jeszcze chciałam "tylko" napisać o Krasie i o morzu... no cóż, nie można mieć wszystkiego ... przynajmniej nie "na raz" ;).

środa, 6 lipca 2011

aniołek

Dziękuję Wam za komentarze :). Pomidorrro, mam jeszcze jeden zameczek w zanadrzu - specjalnie dla Ciebie. Będzie w następnym poście albo tym zaraz po nim ;). Na razie pokazuję Wam aniołka i ślę ciepłe myśli!



 Ein Engelchen. Aber das sieht man schon (glaube ich). :P. Ein Post über Slowenien in Vorbereitung.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...