Skoro skończę urlop, najprawdopodobniej ruszy znów moje tramwajowe i autobusowe dłubanie. W końcu będzie coś na bloga, nie to co po urlopie ;).
Najbardziej mi przykro, że dwie osoby czekają na coś, co obiecałam już dawno: Susanna
na żyrafkę plus może konika, a Kasia Crochet, aż skończę lalę z jej wzoru.
Dziewczyny,
prace dla Was mają najwyższy priorytet, ale nie mogę ich robić w
międzyczasie (maskotki dla niemowląt wymagają najwyższej higieny, więc
nie robię ich w tramwaju lub podobnych okolicznościach, a lala od
dłuższego czasu wymaga tylko kilku poprawek, a do tego potrzebna jest
dłuższa wolna chwila...
której nie mam) dlatego oficjalnie jeszcze raz PRZEPRASZAM, że musicie
czekać!
Na zdjęciach przedstawiam Wam to, co zrobiłam przez pierwszy tydzień szydełkowania w tramwaju. Zakochałam się w tych kolorach, jedno spojrzenie na ten KOLOR (na przykład, gdy wyściubi nos z torby w pracy) i doładowanie energetyczne zaliczone! Marzy mi się zrobienie sobie takich mitenek na jesienne szarugi...