czwartek, 31 stycznia 2013

posiedzieć cicho z samym sobą w pokoju

Czy Wy też nie możecie usiedzieć chwilę spokojnie? Zawsze mi się wydawało, że to plus, ale... dzisiaj zauważyłam, że nie potrafię pobyć spokojnie sama ze sobą. Jestem dzieckiem epoki multitaskingu ;). Prasuję oglądając filmy w języku obcym, sprzątam, słuchając podcastów, a przy komputerze  jednocześnie sprawdzam pocztę, obrabiam zdjęcia, piszę bloga i przy tym śpiewam Gabi piosenki ;). I to jest dobre. Ale kiedy siadam z szydełkiem i czuję dobitnie, że czegoś mi brakuje... to już pokazuje, że coś nie gra. Ktoś kiedyś powiedział, że szczęśliwy człowiek to ten, który potrafi wysiedzieć z samym sobą w jednym pokoju ;). Bez zagłuszaczy.
Wstałam dzisiaj o 6 i posiedziałam sobie z szydełkiem, sam na sam :). Najpierw musiałam się zmusić, żeby nie włączyć komputera ("włączę sobie wiadomości w radiu"; "włączę sobie filmik, jak robić lepsze zdjęcia", "włączę sobie..."), żeby nie robić innych rzeczy, nie myśleć o stu innych rzeczach, które muszę zrobić później... i kiedy już odparłam wszystkie pokusy, poczułam, że stres odpływa, a ja odpoczywam... Dopiero dzisiaj na to wpadłam, wcześniej mi się wydawało, że odpoczywam zawsze, kiedy szydełkuję. Tylko zapominałam wyłączyć "pracy w tle" ;).
To tak się chciałam z Wami nierobótkowo podzielić... życzę Wam jednej spokojnej chwili dla siebie dzisiaj!

sobota, 26 stycznia 2013

na dzień babci i dziadka oraz jak zostałam teściową ;)

Dostałam dzisiaj długo wyczekiwanego smsa: "Nareszcie dotarł priorytet"... :))) Poczta na swoje usprawiedliwienie ma jedynie to, że priorytet wysłany został z całkowitego końca świata, jeszcze większego niż nasz...

Przedstawiam Wam więc dwie pierwsze laurki, jakie wykonał (z rozmachem* i naszą pomocą) mały Szkrab:



* rozmach był taki, że trzeba było kąpać Szkraba dwukrotnie, a łazienkę trzeba było wycierać z wody po farbie ;) ale czego się nie robi dla sztuki... i Dziadków kochanych, oczywiście.

A tak przy okazji powiem tylko, że wróciliśmy z rekolekcji. Było super, jak zawsze, więc na ten temat się nie rozpiszę. Chciałam tylko zaznaczyć, że moja córka wpadła w oko (i nie pozostała obojętna ;)) pewnemu uroczemu kawalerowi (przychodził, huśtał w nosidełku, pocieszał...), a ja po raz pierwszy w życiu zostałam nazwana teściową ;). Ta dzisiejsza młodzież dojrzewa niezwykle szybko...

piątek, 18 stycznia 2013

rękodzielniczy kop energetyczny

Kilka dni temu napisałam post, ale coś mnie odwiodło od publikacji ;)
Teraz, jak to ja, w wirze pakowania na urlop, wpadłam na to, że jednak muszę do Was coś napisać... :)
Podrzucam więc ten post i pozdrawiam Was bardzo mocno spomiędzy plecaków, wanienek, turlających się dzieciątek (sztuk 1 w zasadzie :)), dosuszającego się jeszcze prania i innych tego typu...

Wczoraj miałam twórczą dolinę. W moich planach odhaczyłam szybko dwa pierwsze punkty, po czym zatrzymałam się na lali i... robię. Powoli, bo moje dziecko nie tylko wyrosło już z etapu wiecznego śpiocha, ale jeszcze ostatnio niemal znienacka wkroczyło w nowy etap, w którym oczekuje licznych zabaw i to koniecznie w towarzystwie. W zabawy te rzucam się z ochotą, bo przecież mam wolne właśnie DLA NIEJ, jednak... akurat wczoraj wrażenie, że obiecane terminy gonią, przytłoczyło mnie na chwilę. Zresztą, co tu tłumaczyć... czasem po prostu muszą przychodzić takie dni, kiedy wszystko idzie inaczej niż by się chciało... no więc taki dzień miałam wczoraj mniej więcej do 21... aż tu nagle wieczorem ni stąd ni zowąd przyszło do mnie olśnienie, że MUSZĘ uszyć coś DLA Gabi. Pomysł na materiałową książeczkę z różnymi gadżetami do miętolenia, przyczepiania na rzep i chowania w kieszonkach miałam już od dawna, ale jakoś stale na tapecie było coś innego... aż tu nagle wczoraj olśnienie i wewnętrzny przymus: muszę zrobić w końcu coś dla mojego Dziecia :). Zaczęłam o 22, a o 2:30 położyłam książeczkę w kojcu, gotową do zabawy... a radochę miałam taką, że jeszcze przez trochę nie mogłam usnąć :). A najlepsze jest to, że radocha trwa, po dołku energetycznym ani śladu ;).
Książeczka jest prototypem, krzywa niezmiernie, czym w ogóle się nie przejmuję, chodziło mi tylko o zamysł i czy taka forma będzie w ogóle miała rację bytu...

cokolwiek by to nie było, musi mieć dużo metek, wstążek i sznurków...

zebra na wstążce przyczepiana do strony na rzep

krówka szeleści, jak się ją międl
taka była zabawa...



poniedziałek, 14 stycznia 2013

renifery

Wystarczyło ponarzekać na pocztę i proszę... dostałam informację, że renifery (łosie?) w końcu dobiegły, gdzie miały :)) A już się bałam, że będę Wam pokazywać moją sesję zimowo-choinkową przed Wielkanocą...








niedziela, 13 stycznia 2013

Tak sobie czekam i czekam, aż osoby, do których ostatnio wysyłałam jakieś moje twory dadzą znać, że poczta JUŻ uporała się ze świętami i realizuje zlecenia bieżące i przypomniało mi się, że ja sama mam o wiele większe tyły niż poczta i na przykład nie pokazywałam Wam jeszcze moich tegorocznych ozdób na choinkę z masy solnej przypominających trochę pierniczki (dodałam kakao i na początku były bardzo ciemne, ale w procesie suszenia sól wylazła na wierzch i zrobiły się takie jakby brązowe ale pobielone).
Przepraszam, że zdjęcia takie porozwalane po poście, ale blogger mnie znów nie słucha. Spróbuję później poprawić.



To jedne z moich ostatnich solniaków, bo po pierwsze przy Gabi dużo łatwiej wziąć się za szydełko niż robić cały ten mączno-solny bałagan, a po drugie... już mi się trochę "przejadło", chyba czas na coś innego. Jeszcze tylko mam w planach powtórzyć coś, co robiłam na prezent - koniki na biegunach z masy solnej. Moim zdaniem bardzo fajna dekoracja na święta. Jak znajdę później chwilę, to dorzucę trochę nieudane zdjęcie tych poprzednich. A tearaz już naprawdę muszę uciekać! Miłej niedzieli!

edit:
zdjęcie koników. Niewyraźne, ale może coś tam można na nim wypatrzyć. Było robione w czasie, kiedy robiłam sto rzeczy na raz i nigdy nie miałam czasu, żeby je sfotografować. Zresztą, powoli to zaczyna być normą ;)




piątek, 11 stycznia 2013

prezenty

Donoszę z frontu moich bojów, że realizacja planów ma się nie tak źle :) Jestem na punkcie trzecim - lala szydełkowa. Z tym, że nie myślałam, że będzie aż taka ogromna (robię ze wzoru) i dlatego praca się wydłuży (zwłaszcza, że kończy mi się włóczka, a po nową to zza końca świata wielka wyprawa będzie ;)). Ale dwa poprzednie punkty są zrealizowane i jak będę wiedziała, że są u adresatów, pokażę.
A tymczasem muszę bardzo, bardzo podziękować osobom, od których dostałam w tym roku prezenty:
zacznę od Pauliny Mleczko. Ta kochana osoba po przeczytaniu mojego komentarza (że śnią mi się jej renifery, co było prawdą nawet dwukrotnie) obdarowała mnie zupełnie bezinteresownie takimi cudami:


 Jestem po prostu zachwycona. Renifer wisi nad moją choinką i ciągle się w niego wpatruję.

Jakiś czas temu wygrałam konkurs u Kury-D i od niej dostałam taką śliczną paczuszkę:


A tuż przed świętami dostałam taką śliczną kartkę od Ewy z Zakątka:


Dziewczyny, bardzo, bardzo Wam dziękuję! Sprawiłyście mi wielgachną radość!


środa, 2 stycznia 2013

na Nowy Rok

Na Nowy Rok aniołek dla odmiany nie mój (bo ani mojego autorstwa ani nawet w moim posiadaniu nie będący - patrz ps) macha swoją srebrną gwiazdką, żebym mogła Wam (gwiazdek z) nieba przychylić.
Przesyłam Wam życzenia roku pełnego wyzwań i marzeń :). Niech będzie piękny i wypełniony po brzegi rękodziełem!



Już się kiedyś przyznawałam i przyznaję się znowu, że nigdy nie lubiłam podsumowań i planowania, ale... chyba zaczyna mi się zmieniać :).
Ostatni rok był dla mnie jednym z najbardziej wyjątkowych w życiu. Wchodziłam w niego pełna niepewności, co będzie za kilka miesięcy, kiedy wybiorę się w moją najważniejszą, brzuszkową podróż i jak to będzie, kiedy z niej wrócę o te 10 kilo lżejsza, za to z Małym Wrzeszczącym Skarbem :). Teraz, pół roku po tej podróży, wiem, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać! Ostatnio kilka osób powiedziało mi, że wydaję się być zrealizowana i naprawdę tak się czuję! Nie do wiary, chwilo trwaj! :)

A odnośnie planowania: może to właśnie Skarb zwany Szkrabem zmienił mnie w tej dziedzinie... Chociaż do ideału mi daleko, na pewno jestem dzisiaj o wiele lepiej zorganizowana niż rok temu. I kto wie - może nawet polubię planowanie?  Nic nie obiecuję, ale skoro już się tak uzewnętrzniam, to napiszę, że na najbliższy czas plany rękodzielnicze mam takie:

1. [coś, co jest prezentem i nie mogę zdradzić, ale już niedługo ujawnię]
2. miś szydełkowy
3. lala szydełkowa
4. pościel dla Gabi.

Mam na to czas do przyszłego tygodnia (mówiąc szumnie "mam na to czas" mam na myśli noce, rzecz jasna ;)), więc trzymajcie za mnie kciuki!

Ps. Aniołek należy do Gabi i jest aktualnie jedną z najulubieńszych rzeczy w domu...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...