sobota, 28 maja 2011

opowieść o patyczku

hihi, nie mogę Wam nie pokazać, co P. znalazł dziś na swojej koszuli po przyjściu z ogrodu...
patyczek...

 i nagle...
ups...
patyczek się rusza! Został więc wyniesiony z powrotem do ogrodu :) ale mieliśmy niezłą frajdę, a on całkiem miło nam pozował :)
ps. natura jest niesamowita!
ps2. wybaczcie scenerię, nie mogę patrzeć na te kolory, ale nie mieliśmy za bardzo czasu na przebieranki :P

Falls das jemand aus Deutschland liest, hier die Übersetzung:
Ich musste Euch das zeigen. Mein P. hat es heute nach den Gartenarbeiten auf seinem Hemd entdeckt. Das kleine "Ding" sah wie ein Stück Holz aus. Dann hat es sich aber bewegt!! Wir haben also das kleine Räupchen wieder in den Garten gebracht. Es hat aber noch schöne Posen eingenommen, damit wir Fotos machen konnten. Das machte echt Spaß.
Die Natur ist wunderbar...oder?!

wtorek, 24 maja 2011

same mamy!

Powoli dochodzę do sytuacji, że nie mam koleżanek, które nie są w ciąży :O). To dla mnie niezwykłe uczucie. Każda kolejna "nowa mama" to wielka radość! Co prawda z powitaniem Maluchów musimy jeszcze trochę poczekać, ale wczoraj powstała pierwsza kartka. A co, jak będą wcześniaczki (jak ja ;))?



piątek, 20 maja 2011

burza...

uwielbiam deszcz, kiedy siedzę w domu i słyszę, jak bębni o parapet. Właśnie zaczyna się burza. Zanim odłączę internet, chciałam Wam pomachać z mojego blogowego świata do Waszych blogowych światów. Przesyłam Wam ciepłe i wcale nie burzowe myśli :)

poniedziałek, 9 maja 2011

już w domku

i już jesteśmy znowu w domku. Było fantastycznie, w dzień z rodzinką (byłam u Brata, który mieszka ze swoją Żoną i Dziećmi w cudnej, ponad stuletniej, drewnianej chacie), wieczory we dwoje przy kominku. mmm... A tak przy okazji komentarzy pod poprzednim postem - ktoś rozpoznaje swoje okolice?
Taak... było pięknie, ale teraz wracamy do rzeczywistości, która zresztą wcale nie jest szara!
W zasadzie jesteśmy już od kilku dni, ale leczę się z uzależnienia blogowego, tudzież chronię przed ewentualnym blogowym wypaleniem. Tyle blogujących, ciekawie się zapowiadających osób przestaje pisać... pewnie to jest trochę wpisane w blogową rzeczywistość, ale nie chciałabym za szybko podzielić ich losu. Z drugiej strony zauważyłam, że wychodzi ze mnie obibok - nic, tylko chodzę i podglądam Wasze zapiski, więc ... same rozumiecie. Dlatego w sobotę stoczyłam ze sobą wewnętrzną walkę i teraz mogę powiedzieć, że był to wielki dzień, a Wy możecie być ze mnie dumne, ha! Postanowiłam sobie, że nie będę zaglądać na Wasze blogi, zanim nie zrobię wszystkiego, co sobie zaplanowałam. I udało mi się! Umyłam trzy okna (chyba pęknę z dumy), wysprzątałam piekarnik (jeszcze go takim nie widziałam ;) ), umyłam lustra i kawałek lodówki. Pomijam standardowe sprzątanie, bo P. mi dzielnie pomagał. Szkoda tylko, że jak już zajrzałam na Wasze blogi, to musiałam zaraz lecieć dalej, bo byliśmy umówieni. Ale nic nie zastąpi tej radości, że pokonałam wszelkie opory i zrobiłam to, co powinnam była zrobić. Nie zdarza się codziennie, nie nie :O).

A wczoraj zrobiłam dwie kartki. Proste jak zwykle (mam na myśli, że bez bajerów - tzn. proste też są, chociaż na zdjęciach tego akurat nie widać):


Ps. Ciągle zapominam to napisać - witam wszystkich nowych Podglądaczy i dziękuję za komentarze! Bardzo mnie cieszą! Jeszcze tylko taka jedna sprawa - niektórzy chyba nie mają ustawionych swoich linków i nie mogę do nich zajrzeć - czy to możliwe, czy ja jestem niedouczona?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...