hihihi - uszyłam, uszyłam moją pierwszą torbę :) No, dobra, w zasadzie to nie uszyłam, tylko zrecyklingowałam... I może "torbę" to też za duże słowo - ale zawsze. Miałam spódnicę, mam torbę! Jak na pierwszy raz uważam, że jest fajna, a przede wszystkim mieści wszystko, co tylko mi się zamarzy do niej schować - nawet segregator, nie wspominając o książkach na podróże do pracy. Żegnajcie tobołki, od dzisiaj mogę swobodnie biegać z autobusów do tramwajów :) Pewnego dnia uszyję prawdziwą torbę, a do tego czasu będzie ta, która niestety jest tak czarno-czarna, że nie mogłam jej zrobić zdjęć - wrzucam takie prowizoryczne:
PRZED:
PO:
Mój zawsze szczery do bólu Mąż uważa, że w ogóle nie wygląda już na spódnicę :O) i że ogólnie jest ok. Dla TEGO komplementu warto ż(sz)yć..
Ps. Wiem, że dla większości z Was to nic takiego, ale ja się cieszę jak dziecko!
Ps2. Tak patrzę, że chyba mam brudny obiektyw :P No trudno, na dzisiaj słońce już zaszło... Może jutro podmienię zdjęcia.
edit: Jednak nie podmieniłam zdjęć, napisałam kolejnego posta - jest tutaj. Mam napisać, jak powstawała, czy wszystko widać? :O)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Gratuluję debiutu! Prawda, że cieszy?
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna!
A obiektyw chyba rzeczywiście przydałoby się przetrzeć hi hi:)
Buziaki Panno z końca świata***
Na spódnicę nie wygląda, wygląda na fachową torbę.
OdpowiedzUsuńFajna :)
chcę taką torbę! wielka. pojemna. śliczna. wymarzona!!!!
OdpowiedzUsuń