
Dzisiaj króciutko. Przepraszam wszystkich, którzy czekają na wskazówki, jak zszywać sówkę. Na pewno niedługo pojawi się nowy post.
Tymczasem chcę Wam z opóźnieniem pokazać lalę dla maluszka (córeczka mojej koleżanki, 8 miesięcy). Niestety zdjęcie było robione bardzo szybko tuż przed wyjściem. Ale lepsze takie niż żadne.
Kiedy ją robiłam, myślałam sobie tak:
1. Robię ją dla maluszka. Świat maluszków jest inny niż świat dorosłych.
2. Co by mi doradziła Gabi, gdyby mogła sama zaprojektować lalę?
Bardzo się spieszyłam, bo była prezentem dla córeczki znajomych. A ja, jak zawsze w tego typu sytuacjach (czyli kiedy adresatem jest niemowlę), nie chciałam jej robić w tramwaju, tylko w moim "no-smoking, pet-free home studio" na co nie miałam za dużo czasu.
usiadłam i myślałam tak:
Gabi doradziłaby mi:
- KOLORY!
- FAKTURY!
- DŻWIĘK
Guzików!
Kokardek!
Wszystkich innych małych elementów, które można odgryźć i zjeść.
Zrobiłam więc lalę z szeleszczącymi nogami w paski, w różowej sukience, z grochem w brzuchu (co akurat było błędem, bo przecież grochu nie można prać. Ale o tym oświecono mnie dopiero w poście o wypychaniu zabawek).
Nie widać tego, ale dopowiem jeszcze, że dla mojej satysfakcji woreczek z grochem jest z bardzo ładnego materiału w kropeczki. Dla mojej satysfakcji, że wszystko do siebie pasuje. :)
No i włosy zostały zredukowane do minimum.
I wiecie co... Gabi chodziła tak przy tej lali (jak już została wręczona), że musiałam jej zrobić podobną. I ze wszystkich szydełkowych zabawek, Gabi lalę lubi najbardziej.