wtorek, 24 grudnia 2013

Pięknych świąt!



Chciałabym napisać coś takiego, co powie wszystkim moim TuZaglądaczom, że bardzo się cieszę, że są i że bez nich na pewno nie byłoby mnie tu tak długo, ale zasycha mi w gardle, a palce drętwieją z tremy.

Życzę Wam pięknych świąt - takich, o jakich marzycie.
Zazwyczaj składam życzenia według tego, czego sama sobie bym życzyła - w tym przypadku byłyby to święta z rodziną, w bliskości, bez głupich kłótni o nic, pełnych dziecięcej radości, głębokich rozmów, odkrywania Boga - ale na pewno możecie do tego dodać własne pragnienia. Tego wszystkiego, co przyszło Wam do głowy, gdy czytaliście moją listę życzeń! Niech się dzieją cuda!
Dziękuję, że zaglądacie!
Monika
Ps. Pytacie mnie o rybki, bom ciapa i zapomniałam napisać, skąd przepis!
Proszę bardzo, częstujcie się: korzenne rybki w ciescie francuskim.

sobota, 21 grudnia 2013

Lalka w wersji zimowej

Jeśli jeszcze raz napiszę, że bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze w Candy, to się okrutnie powtórzę, ale trudno. Nadal mam z tego frajdę i już ubieram w myślach kolejne lale ;). A bohaterka rozdania została ubrana tak: gruby szary płaszcz z guziolami (dzięki, Jarecka), czapkę, szalik i skarpeciochy.

Lala spędzi ten weekend na poczcie, ale jest ciepło ubrana, więc mam nadzieję, że nie będzie narzekać na producenta jak dotrze do swojej nowej właścicielki ;).



Zdradzę Wam sekret, że lala zwiedziła moją pracę, robiąc tam trochę szumu. Moja koleżanka zrobiła jej nawet zdjęcie cyfrówką, ale niestety nie miałyśmy tam przygotowanego tła na sesję (dziwne, nie?), a moje zdolności w kwestii obrabiania zdjęć to dopiero podstawówka... W każdym razie, mam nadzieję, że się spodoba, bo muszę się przyznać, że pierwszy raz tak trudno było mi się rozstać z jakąś pracą.

No dobra, a teraz wiecie co robi mama małego Szkraba na 3 dni przed Wigilią w czasie drzemki (zostało ok. 30 min)? Idzie szydełkować ;))).

wtorek, 17 grudnia 2013

and the winner is...

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w moim konkursie! Miałam wielką radość, czytając komentarze i wyobrażając sobie lalę przebraną wedle Waszych propozycji! Nie przedłużając, przechodzę do zdjęć:

Kapsuła losująca z losami:
 i wygrany los:
Zwyciężczynię proszę o mail z adresem pocztowym. Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję!

sobota, 14 grudnia 2013

Przypomnienie o candy i więcej zdjęć lali

 Obiecałam więcej zdjęć lali i nareszcie są! Jeszcze dzisiaj + dwa dni na zapisy na moje candy (po kliknięciu przeniesiecie się do odpowiedniego postu, proszę, nie piszcie, że bierzecie udział pod tym postem). Zapraszam!
Mam nadzieję, że banerek jest inspirujący do pisania, w co ubrać lalę, żeby już nie marzła ;).










wtorek, 3 grudnia 2013

światło?

Na pytanie, co jest potrzebne do dobrego zdjęcia, każdy przeczytany przeze mnie ostatnio poradnik odpowiada krótko: światło. Światło najlepiej dzienne. W takim razie, proszę bardzo, nie narzekając na warunki atmosferyczne, szerokość geograficzną, konieczność wybywania do pracy w porach, które pozwalają choć pomarzyć o tym trudno dostępnym dobru... moje dzisiejsze "work in progress", zdjęcie z drogi, właściwie z przystanku. Kończę kolejnego misia. Zostało mi tylko poprawić oczy, dopchać nosek (zabrakło wypełnienia) i schować resztki nitek.
Bardzo powoli robię też konika, bo obiecałam pewnemu maluszkowi i nie chciałam go robić w tramwaju (co wiele utrudnia). A w tramwaju to inna historia... jedna zabawka goni drugą.

Mam dziwne przeczucie, że to zdjęcie zapoczątkuje nową erę zdjęć z telefonu na blogu. Trudno, albo się ma zdjęcia na miarę możłiwości, albo się nie ma zdjęć... A może poradzicie coś odnośnie doświetlania zdjęć w domu? Ktoś ma doświadczenia z namiotem bezcieniowym? Z lampami? Na statywach? Błyskowymi (no, przypuszczam, że te znacznie przekroczą mój budżet)? Napiszcie, proszę, nawet jeśli minie już trochę czasu od publikacji tego postu, a przypadkiem tu zajrzycie :). Z góry dziękuję :).

A, i jeszcze muszę to napisać... zanim pierwszy raz wyciągnęłam szydełko w tramwaju, zastanawiałam się, jakie będą reakcje. I jak dotąd, spotkałam tylko te pozytywne. Na przykład dziś pewna pani siedząca za mną, rozpoczęła ze mną bardzo miłą rozmowę, w trakcie której okazało się, że pani ma za sobą produkcję... 700 skarpetek - ozdób choinkowych :). Na trzech drucikach pani wymachała! No, jak tu się nie uśmiechać szerzej, kiedy się takich pozytywnych ludzi spotyka :).

piątek, 29 listopada 2013

zdjęcia robią różnicę...

Bardzo dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Czytanie tego, w co byście ubrały lalę, daje mi dużo radości :). Najchętniej rzuciłabym wszystko inne i wyszydełkowała od razu całą garderobę ;). Sama jestem ciekawa, co wyjdzie z mojego inspirowania się Waszymi pomysłami!


Jakiś czas temu pokazałam misia. Dzisiaj kilka słów zza sceny...

Miś jest prostą maskotką pod względem wykonania, nie ma tu specjalnie skomplikowanych elementów. Dlatego zdziwiłby się ten, kto by pomyślał, że... "siadłam i machnęłam"...
Nosek wyszywałam minimum sześć razy. Oczy pewnie kolejne sześć.
Ciężko czasem osiągnąć jakkolwiek zadowalający efekt końcowy. Ale staram się, żeby moje zabawki wyglądały tak, żebym nie musiała się ich wstydzić na blogu. Dlatego siedzę i pruję ;)...

Druga rzecz, to... zdjęcia. Że zdjęcia dla blogerki, która robi zabawki, to jedna z najważniejszych rzeczy, nie muszę pisać. Oczywiście robię ich dużo, przesiewam, odsiewam... i tak ostatnio w tym procesie tkwiąc, odkryłam, że misiowi podczas sesji zrobiłam ... jajowatą głowę! Myślę, że stało się tak dlatego, że podeszłam za blisko (oparłam ręce na stole, na którym siedział miś). Pewnie dużo lepszy efekt uzyskałabym stawiając aparat na statywie (którego nie mam) i przybliżając obraz.

 Powyżej jeszcze dodatkowo coś wjechało w kadr z prawej strony... oczywiście można by to wyciąć.


Na niektórych zdjęciach miś ma jeszcze wielki nos. Jak patrzę na niektóre zdjęcia (mam ich więcej ;)), to mi się wydaje, że tak było lepiej. Ale może to dlatego, że miś patrzy w dół. Na żywo jednak chyba lepiej wygląda z mniejszym...
Poniżej pokazuję, jak miś nie wyglądał (zwróćcie uwagę na głowę w porównaniu ze zdjęciami, które są na dole postu).

Tak miś wygląda naprawdę (pokazywałam już w w jednym z poprzednich postów):


poniedziałek, 18 listopada 2013

candy!

Zapraszam na dawno zapowiadane candy.  W roli cukierka tym razem lalka zrobiona na szydełku według mojego pomysłu. Obiecuję, że do czasu losowania ubiorę ją cieplej, żeby nie zmarzła na poczcie. W najbliższym czasie pokażę więcej zdjęć (w tym z etapów produkcji).




Zasady są proste:
1. Zamieść komentarz pod tym postem oraz opcjonalnie napisz, w co powinnam ubrać lalę.
2. Zamieść u siebie banerek z aktywnym linkiem do tej strony (kliknięcie prawym klawiszem myszy na obrazek + skopiuj adres obrazka).
3. Nie musisz obserwować ani być stałym czytelnikiem bloga.
4. Osoby bez bloga proszone są o pozostawienie adresu e-mail.
5. Losowanie odbędzie się 18.12.2013 r.
Do tego czasu lala będzie już przeze mnie ubrana, żeby było szybciej (choć i tak nie wiem, czy dojdzie na święta), jednak obiecuję przemyśleć wszystkie propozycje ubioru odnośnie kolejnych lal.


czwartek, 7 listopada 2013

Craftujemy dla Hospicjium Cordis?

Pamiętacie zeszłoroczną akcję Craftujemy dla Hospicjum Cordis? W ubiegłym roku było o niej głośno. W tym roku jest ciszej, ale z tego co wiem, w tej ciszy dzieją się wielkie rzeczy. W zeszłym tygodniu widziałam, że do akcji zgłosiło się ponad 30 osób. Czasu jest mało, bo do 15.11. trzeba wysłać gotową rzecz (maskotkę, biżuterię, jakiś własnoręcznie wykonany produkt, który albo stanie się prezentem dla dzieci, albo zostanie sprzedany na aukcji i zasili hospicjum), ale jeżeli macie możliwość... to tutaj jest więcej szczegółów. Nie będę pisać, że zachęcam, bo to oczywiste. Jeżeli będziecie miały możliwości, to na pewno zajrzycie.


A Miś już się szykuje do podróży...

środa, 30 października 2013

Kolorów mi trzeba!

Jechałam przed chwilą autobusem, patrzyłam na te kolorki i nie mogłam oprzeć się myśli, że świat jest piękniejszy ;). Taka myśl. Czy Wam też tak potrzeba koloru? Dla mnie te włóczki to jak taniec na łące na boso wśród traw. Energia i radość :). Miłego dnia!
Ps. Jak widać, pokazywany króliczek (w projektach w toku) przechodzi kolejną metamorfozę. Odprułam mu nogi i uszy... kto wie, co będzie dalej ;).

sobota, 19 października 2013

chwile

W moim mieście jest w pewnym miejscu taka reklama sklepu z drukarkami, na której jest krowa. Na dole małym drukiem jest dopisane, że krowa na banerze nie ma specjalnego celu, została umieszczona dla poprawy humoru. Tak jest i z żyrafą w tym poście ;).

Mam tyle pomysłów na to, co chciałabym tu wrzucić... gdyby tylko mogły się same realizować...

Widać po blogu, że wróciłam do pracy. Wiem, że wiele osób mnie rozumie i bardzo tym osobom dziękuję! Za cierpliwość i za wsparcie mailowe!
Niby nie mam dużo do ogarnięcia, tylko praca, dom i Gabunia (przy czym ostatnie dwie rzeczywistości do spółki z P., który jest bardzo kochany pod tym względem), ale i tak jestem zabiegana. Moja mama nie wierzyła, aż pomieszkała z nami tydzień i teraz już rozumie :).
Poza wszystkim, mam takie poczucie, że nie chcę tracić chwil, które mam z Gabi. Kiedyś spojrzałam na nią i pomyślałam sobie: "O rany, już prawie cała trójka jej wyszła. Kiedy to się stało? Ostatnio widać było, że się przebija.." I naszło mnie, że co ja tu robię? Zamiast siedzieć i patrzeć, jak mojemu dziecku rosną zęby :)).
Staram się - na ile się da - nie tracić chwil. Świadomie być z nią. Na szczęście coraz więcej rzeczy możemy robić razem. Na przykład ostatnio zamiatałyśmy, tzn. ja zamiatałam, a Gabi trzymała szufelkę, którą potem szłyśmy razem opróżnić... chciałabym Wam pokazać to poczucie misji i szczęścia na buzi Gabika!
Pranie to już obowiązkowo Gabi robi ze mną. Przekłada wszystko z worka na pranie do pralki. A po skończonym wyjmuje. Czasem też dorzuca niepostrzeżenie coś w innym kolorze ;). Uwielbiam te chwile...
Na froncie handmade mam baaardzo dużo rzeczy, które potrzebują jeszcze kilku spokojnych chwil na wykończenie. Mam świadomość, że to może jeszcze poczekać...
To tyle u mnie. Gdybyście miały / mieli ochotę napisać, jak u Was wygląda godzenie codzienności ze świadomym byciem razem z tymi, którzy są najważniejsi, to śmiało :).


Ps. Na zdjęciu oczywiście żyrafa (oczywiście nie dlatego, że nie wiecie, co to jest, tylko już tradycyjnie zostawiam sobie żyrafy na takie posty jak dziś, bo znacie je aż za dobrze i chyba nic nowego na ich temat nie napiszę). Już dawno temu poleciała do małego Stasia (był wtedy jeszcze w brzuchu mamy).
Ps 2. Z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że tło dla żyrafy jest takie nie dlatego, że mi się nie chciało w obiektyw popatrzeć i sprawdzić, co za żyrafą leży, tylko jest to ochraniacz na łóżeczko Gabi, który jej własnoręcznie uszyłam. Jednak ma tyle niedociągnięć, że na blogu zagościć mógł tylko w towarzystwie...

wtorek, 8 października 2013

dziś są bloga urodziiiny


Dzisiaj mój blog kończy 3 lata ;).
Akurat ten ostatni rok to m.in. mój powrót do pracy, więc i rzadsze blogowanie, ale wierzę, że najlepsze dni bloga wciąż przed nami... mam wiele pomysłów i planów.
Za kilka dni pojawię się z corocznym candy. A tymczasem... wybaczcie mi, ale naprawdę muszę uciekać. Gabi wie już, co to znaczy mieć swoje własne zdanie :]
Ps. Miś szydełkowy - co tu więcej mówić... aha, może to, że oczy na zdjęciu wyglądają jak koraliki / safety eyes, ale w rzeczywistości są wyszyte.

niedziela, 1 września 2013

Projekty w toku

Pomyślałam sobie, że odezwę się, żeby było wiadomo, co u mnie.
Zawsze mam wyrzuty sumienia, że mimo że szydełko ciągle u mnie w ruchu, to blog milczy. Prawda jest taka, że odkąd wróciłam do pracy, szydełkuję jak najęta kiedy tylko mogę, czyli w tramwaju / autobusie / na przystankach... i w niedzielę na drzemce, ale... nie mam siły na robienie zdjęć i pisanie. Nie mogę powiedzieć, że nie mam czasu, tyle to na pewno bym znalazła... tylko po całym tygodniu brakuje mi energii...
A teraz mam urlop i ... no cóż, jak się ma małego Szkraba, to się nie pośpi rano, a wieczorem internet kusi poszukiwaczy inspiracji i... ciągle jestem zmęczona ;). Ale dzisiaj na szybko zrobiłam zdjęcie "projektów w toku" (a chwilę później mały Szkrab wparował na plan zdjęciowy).
Żyję. Pracuję. Szydełkuję. Mam się dobrze :).
Pozdrawiam gorąco wszystkich podczytywaczy oraz Obserwatorów (właśnie dzisiaj licznik stuknął magiczny numer 200 :) i to dla osoby, która piękne rzeczy szydełkuje :)). Bardzo mi miło, że do mnie zaglądacie. Bez Was na pewno nie byłoby tego bloga.


Zdjęcia nie najlepsze, ale gdybym czekała na to, aż zrobię lepsze, to znów długo na blogu byłaby cisza. Czasem jednak trzeba przyznać, że lepsze jest wrogiem dobrego...

wtorek, 27 sierpnia 2013

długo oczekiwana lala

Ta lala ma baardzo długą historię. Pod koniec zeszłego roku zobaczyłam lalę z tego wzoru u Crochet Bee (autorski projekt). Napisałam komentarz, że chętnie bym przetestowała ten wzór i Kasia się zgodziła. Tyle tylko, że... myślałam, że ta lala będzie jakieś 5 razy mniejsza ;) Dlatego zamiast tydzień robiłam ją... pół roku. W międzyczasie skonsultowałyśmy z Kasią kilka rzeczy, kilka rzeczy zmieniłam i.. nareszcie jest! 

Oprócz lali chciałam przedstawić tu kogoś ważniejszego. Lala powstała na aukcję dla Oliwki Lisewskiej, Walecznej Dziewczynki (córeczki z rodziny mojej przyjaciółki), która wygrała walkę z rakiem. Mimo to musi jeździć co 3 miesiące do Niemiec na konsultacje (koszt to, jeśli się nie mylę, ok. 6 tys. euro za wizytę). Jeśli będę wiedzieć coś więcej o licytacji, na pewno tu napiszę :).







niedziela, 4 sierpnia 2013

Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga..

to dla mnie jedno z tych zdań, które często słyszę, ale łudziłam się, że nie będzie mnie dotyczyć :). No i mam za swoje. Opowiedziałam Wam dawno o moich planach na lalę... i do dziś w tej sprawie milczałam. Cóż mam powiedzieć, robiłam ją ponad pół roku... z wielu powodów. Ale nareszcie mogę Wam pokazać małą zapowiedź. Myślałam, że uda mi się dzisiaj pokazać wszystko, ale wygląda na to, że nie... (ledwie napisałam te słowa, przyszedł P. z tekstem: „trzeba budzić Gabika”)..

Odkąd pracuję, muszę dokładniej planować czas, który mam podczas drzemki Kraba. Trudno jest wybrać, czy szydełkować, szyć, a może edytować zdjęcia (co niestety zajmuje mi dużo czasu, choć nie robię z nimi nic specjalnego - czy Wy też tak macie?). Jeśli czytają to mamy, wiedzą, o czym mówię. Jeśli nie-mamy, może nawet nie zwrócą uwagi na to zdanie. Czytam sobie czasami różne blogi, które czytałam już kilka lat temu i jestem zdziwiona, że inne dziewczyny też o tym pisały, a ja wtedy, z innej perspektywy, nie zwróciłam na to specjalnej uwagi.

Dobra, bo muszę uciekać:

Lala ze wzoru Crochet Bee, który Wam polecam (pewnie niedługo będzie dostępny, mi się udało otrzymać wersję przedpremierową dla testerów :)). Oczywiście w towarzystwie żyrafki, bo jak inaczej ;).


 cdn.

niedziela, 28 lipca 2013

konik

I znów kolejny tydzień za mną. Niesamowite, jak to umyka. Po pracy właściwie nie włączam komputera. Widocznie to uzależnienie nie było takie duże. Albo zastąpiłam je innym, włóczkowym :). Na tym froncie praca wre. Nazbierało się kilka rzeczy do pokazania, pierwsza z nich to konik. Powstał całkowicie w podróży. Nie wiem, czy Was raczyć takimi opowieściami jak rozpruwanie poduszki na przystanku, przy pięknym wschodzie słońca... ;) Prezent dla Emilki, której radość to wiatr w moje żagle.. sami wiecie, jak to jest :) Do następnego spotkania!


sobota, 20 lipca 2013

nocne szycie = lepsze życie




Pod warunkiem, że następnego dnia nie idzie się do pracy :) Ale nie uszyłam tego wczoraj. Ta książeczka powstała dla Gabi na Dzień Dziecka. I jak jej teraz nie pokażę, to już chyba nigdy..

Po sukcesie pierwszej książeczki (Gabi bardzo często się nią bawiła). postanowiłam zrobić drugą.
Pierwszy raz w życiu szyłam całą noc :). Około 4 rano położyłam zapakowany prezent w kojcu i... jeśli nie wiecie, jakie to super uczucie, to musicie spróbować!!
Bardzo długo myślałam o tym, jakie zabawki są najlepsze dla dzieci w tym wieku. Z moich obserwacji:
* kolorowe, w żywych, intensywnych kolorach
* z którymi można coś zrobić: np. zaszeleścić, rozpiąć rzep, przełożyć "kartki", zjeść metki :P

Starałam się wrzucić tu jak najwięcej możliwości:
- jest kolorowa
- jest zapinana na rzep
- uszy misia szeleszczą
Są jeszcze dwie rzeczy, które muszę dopracować:
- oczy są na rzep, żeby można było robić minki. Na razie są tylko zamknięte, ale w wolnej chwili, która mam nadzieję kiedyś nastąpi, dorobię jeszcze otwarte
- na ostatniej stronie są szlufki. Będą przez nie przechodzić tasiemki lub sznurki do ciągania.

Niestety, muszę przyznać, że chociaż druga książeczka jest dużo ładniejsza od prototypu, zyskała trochę mniejsze zainteresowanie od tamtej. Pewnie przez to, że Gabi w międzyczasie zrobiła się o wiele bardziej mobilna i woli zabawy ruchowe. Jeśli czytają to szyjące przyszłe mamy, warto uszyć taką książeczkę około 3-5 miesiąca życia (przynajmniej u nas tak się sprawdziło).



   


 




niedziela, 23 czerwca 2013

What a mess...

 Stwierdzam z przykrością. Kończę urlop, a wszystko wokół woła o pomstę ;). Wróciliśmy dzisiaj z krótkiego wyjazdu w siną dal. Gabi zaliczyła swoją najdłuższą jak dotąd i na długo wyprawę (bo rzadko jeździmy dalej). A w domu czeka na mnie tyle rzeczy... Byliśmy niedawno u znajomych, którzy mają trójkę małych dzieci, w tym 1,5-roczne bliźniaczki. W domu porządeczek, że można z podłogi jeść. Usłyszałam od pani domu, że nie można odpuszczać, bo wystarczy jeden dzień, a wszystko się posypie... A ja miałam ostatnio dużo więcej takich dni... Przede wszystkim w ostatnim tygodniu w ciągu 5 dni ... siedem (!) razy byłam u dentysty... taki tam drobiazg, który pozwalał żyć akurat na tyle, żeby doczłapać się do łóżka... poza tym przez cały miesięczny urlop dużo się działo, ciągle goniły nas jakieś przygotowania (byliśmy oboje z P. świadkami na ślubie naszych przyjaciół, potem roczek!! małego Kraba)... teraz pora ujarzmić dom i... spróbować nie odpuścić. Bo przecież w końcu na poważnie wracam do pracy. Taki mam plan (a z planami to u mnie różnie, niestety).

Skoro skończę urlop, najprawdopodobniej ruszy znów moje tramwajowe i autobusowe dłubanie. W końcu będzie coś na bloga, nie to co po urlopie ;).

Najbardziej mi przykro, że dwie osoby czekają na coś, co obiecałam już dawno: Susanna na żyrafkę plus może konika, a Kasia Crochet, aż skończę lalę z jej wzoru. 
Dziewczyny, prace dla Was mają najwyższy priorytet, ale nie mogę ich robić w międzyczasie (maskotki dla niemowląt wymagają najwyższej higieny, więc nie robię ich w tramwaju lub podobnych okolicznościach, a lala od dłuższego czasu wymaga tylko kilku poprawek, a do tego potrzebna jest dłuższa wolna chwila...
której nie mam) dlatego oficjalnie jeszcze raz PRZEPRASZAM, że musicie czekać!

 Na zdjęciach przedstawiam Wam to, co zrobiłam przez pierwszy tydzień szydełkowania w tramwaju. Zakochałam się w tych kolorach, jedno spojrzenie na ten KOLOR (na przykład, gdy wyściubi nos z torby w pracy) i doładowanie energetyczne zaliczone! Marzy mi się zrobienie sobie takich mitenek na jesienne szarugi...


czwartek, 13 czerwca 2013

Bardzo Szczęśliwego Czwartku



Mamy tak świetny dzień, że aż głupio mi o tym pisać. Siedzimy sobie na balkonie, Gabi bawi się .. no cóż, miską, ale przecież możemy udawać, że to mini-basen... wrzucając tam wszystko, co ma pod ręką i wychlapując wodę. Właściwie zaraz nie będziemy miały gdzie siedzieć, bo już prawie cała kołdra jest mokra ;).

Myślałam dzisiaj o tym, jak dziecko zmienia patrzenie na... czas. Normalnie na pewno miałabym teraz sto rzeczy do załatwienia... albo nie, inaczej, teraz też mam sto spraw do załatwienia, ale ponieważ mam Gabi, nie za bardzo mogę je robić (a przynajmniej nie wszystkie mogę robić z nią), więc... siedzę sobie z nią na balkonie i bawimy się wielorybem do kąpieli... żyć, nie umierać. Dopiero jak Gabi pójdzie na drzemkę, będę się gorączkowo zastanawiać: co najpierw?!
W ostatnich dniach nie mam niestety czasu na rękodzieło (aktualnie szykuję roczek, a to nie jedyna z atrakcji). Dlatego na zdjęciach etui na telefon, które było pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam w tramwaju jadąc do pracy i z powrotem :).

Napisałam to wszystko, a kiedy przyszła pora na "Chatkę Puchatka" przed drzemką, znalazłyśmy tam:

"Otóż w pewien jesienny poranek (...) Puchatek z Prosiaczkiem siedzieli sobie w Kąciku Zadumy i dumali. (...)
-Chodźmy do w s z y s t k i c h - zaproponował Puchatek. - Bo kiedy się tak chodzi na zimnie i wietrze i nagle się wejdzie do czyjegoś domu, i tak ktoś powie: <Jak się masz, Puchatku! Właśnie przychodzisz w samą porę, żeby zakąsić jakieś małe Conieco>, i zakąsza się małe Conieco, to jest to coś, co nazywa się Miłym Dzionkiem.
Prosiaczek był zdania, że po to, aby chodzić do rozmaitych osób, trzeba znaleźć jakiś Powód (...) i gdyby Puchatek potrafił coś wymyślić...
Puchatek potrafił.
- Będziemy chodzić z tego powodu, że dziś jest Czwartek - powiedział. - Będziemy chodzić i życzyć każdemu Bardzo Szczęśliwego Czwartku."

poniedziałek, 27 maja 2013

post przeterminowany, przeczytajcie, żeby nie było mu smutno ;)


Znalazłam post mocno przeterminowany. Nie wiem, czemu go nie wrzuciłam, chyba czas mi tak mi zleciał, że ciągle mi się wydawało, że dopiero co go pisałam i nic się nie stanie, jak wrzucę „jutro”... Zatem proszę, tak było u mnie 2 tygodnie temu:


A teraz od tygodnia pracuję i... wcale nie jest źle :). Jestem spokojna, bo Gabi jest z tatą przez 3 tygodnie, a potem będzie jeszcze trochę ze mną. Ale powrót do pracy był dużo łatwiejszy niż myślałam. Może dlatego, że jak wracam z pracy, staję w progu i słucham, jak P. czyta:

"Kłapouchy wyciągnął ogon z wody i zaczął nim wymachiwać na prawo i na lewo.
- Tak jak przewidywałem - powiedział - mój ogon został pozbawiony wszelkiego czucia. Zdrętwiał. Ot, co się stało. Zdrętwiał zupełnie.
- Biedny Kłapouniu, ja ci go osuszę i rozetrę - powiedział Krzyś. Wyjął chusteczkę do nosa i wytarł nią mokry ogon.
- Dziękuję ci, Krzysiu! Ty jeden, mam wrażenie, rozumiesz się tu trochę na ogonach. Tamci nie zastanawiają się nad tym, ot, co można o nich powiedzieć. Oni po prostu nie mają wyobraźni. Ogon to dla nich nie ogon, tylko Mały Dodatkowy Kawałeczek przyczepiony z tyłu.
- To nic, Kłapouszku - rzekł Krzyś wycierając go z całych sił. - Czy już mu lepiej?
- Już bardziej czuję, że go mam. Czuję, że on znów do mnie Należy."
(A.A.Milne, Kubuś Puchatek)

A potem Szkrab idzie spać, a ja dostaję obiad :).
***
Teraz przynajmniej wiecie, jak wyglądał mój powrót do pracy. Nie było się czego bać! Uff... A wiecie co? Teraz znowu mam urlop ;). Mój szef skwitował to: "Tak to można pracować, miesiąc w roku.." Ale jak wrócę, to już na amen ;). Teraz mam miesiąc, żeby nauczyć się planować nasze posiłki i gotować je dzień wcześniej. Bo jak widzicie, przez ostatnie trzy tygodnie po powrocie z pracy czekało na mnie ciepłe jedzonko. Szkoda, że Paweł musiał wrócić do pracy ;) Dlatego zmykam... robić obiad.


Ps. Nie mam pasujących do tematu zdjęć, a żyrafki to takie wdzięczne stworzenia... mam nadzieję, że jeszcze się Wam nie znudziły (chyba jeszcze nie, sądząc po mailach, za które bardzo dziękuję!).

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...