piątek, 28 lutego 2014

piątkowe projekty w toku - wyszywanie oczu - moje porady




Dzień dobry! Jak to się stało, że znowu mamy piątek? Myślałam, że piątkowe wpisy będą dodatkiem do zabawek pokazywanych na blogu, ale widzę, że muszę się ogarnąć (znowu! :)).

Aktualnie mam dwa projekty na ukończeniu - konika i dwa misie, które robię równocześnie.

Konik
Jak widać, ma już prawie skończoną głowę. Tak naprawdę prawie wszystko, co wymaga szydełkowania, jest już gotowe (no dobra, słowo "już" naprawdę jest nie na miejscu...) - jeszcze tylko uszka. Pozostało pozszywanie, co w przypadku konika jest dosyć trudne, bo szyja / głowa / tułów muszą być odpowiednio połączone, żeby konik miał odpowiednią sylwetkę i nie przewracał się do przodu na pysk.
Bardzo dużo czasu zajęło mi (jak zawsze) wyszywanie oczu. Kiedyś chciałabym napisać o tym osobny post, bo szukałam w internecie i niewiele znalazłam na ten temat informacji (a może Wy znacie jakieś dobre tutoriale? Napiszcie mi proszę, w komentarzu!), ale na razie mam kilka porad bez zdjęć:

1. Jeżeli jest taka możliwość, warto wyszywać oczy, zanim zakończycie szydełkowanie głowy. Wypełnienie powinno być w środku, żeby dobrze było widać kształt głowy. Jednocześnie super jest, jeśli w razie potrzeby można wyjąć wypełnienie - w tym wypadku trzy razy prułam oczy. I Eureka! Kiedy można wyjąć wypełnienie i dostać się do spodniej strony haftu - jest to dużo łatwiejsze (że też nie wpadłam na to wcześniej!!).

2. Próbowałam wielu różnych rodzajów oczu - guziki, z filcu, mam też safety eyes, których jeszcze nie użyłam, bo albo nie miałam ich akurat pod ręką (jeśli robiłam coś w drodze), albo robiłam zabawkę dla małego dziecka, a ten rodzaj oczek nie jest wskazany dla dzieci poniżej 3 roku życia.


Jak wyszyłam oczka tego konika?

Ostatecznie spodobał mi się sposób, który wykorzystałam tutaj: wyszywam czarną źrenicę (z 10 razy na okrętkę), dodaję białe "kreski" z obu stron tej czarnej plamki, a na końcu z góry wyszywam powiekę. Hmm... nie wiem, czy to jest w jakiś sposób zrozumiałe? Czy chcielibyście, żebym zrobiła tutorial na ten temat?

Misie dzisiaj zostaną tu tylko pobieżnie wspomniane, ale na pewno niedługo je skończę i pokażę. Dobrego weekendu, mam nadzieję, że znajdziecie chociaż chwilkę na to, co lubicie najbardziej!

sobota, 22 lutego 2014

Jak uatrakcyjnić wygląd bloga? Inspiracje dla kreatywnych




Kiedy zaczynałam prowadzić blog, nie miałam nawet możliwości przerzucania zdjęć do komputera! Nie mogę w to teraz uwierzyć.
Mieliśmy stary komputer, w którym nie działało złącze USB i żeby wrzucić zdjęcie do internetu, prosiłam P., żeby przerzucił mi je w pracy i wysłał mailem.

Założyć blog o rękodziele bez zdjęć, to tylko ja tak umiem ;).

Ale wtedy nie myślałam za dużo o blogowaniu.*

Teraz wydaje mi się, że to było lata świetlne temu, w odległej galaktyce...
Więc, żeby podkreślić to, czego się od tamtej pory dowiedziałam:

Jeżeli pokazujesz na blogu własnoręcznie wykonane przedmioty, musisz mieć zdjęcia. 
Musisz mieć dobre i ciekawe zdjęcia!

Nie jestem w tym temacie ekspertem, wiem, że wiele się muszę nauczyć, ale jestem pewna, że im lepsze i ciekawsze elementy graficzne, tym większa szansa, że ktoś zajrzy na naszą stronę ponownie.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jeżeli mamy dostęp do internetu, to mamy też dostęp do narzędzi, które pozwalają stworzyć lub edytować grafikę na blog. Za darmo!!

Przedstawiam Wam 3 strony, które od dłuższego lub krótszego czasu (w zasadzie tylko numer 2 od dłuższego...) pomagają mi w blogowaniu!


1. Pixabay

Zdarza mi się pisać na blogu o rzeczach niezwiązanych z rękodziełem. Zazwyczaj posty te można było poznać po zdjęciach żyrafek (bo żyrafki to coś, co prędzej czy później powtarza się za końcem świata, wszyscy je lubią i często mam jakieś wolne zdjęcia, których nie pokazywałam, żeby nie zanudzić)... hmm, jakby to ująć... wrzucanie zdjęć nie na temat... nie było zbyt profesjonalne ;). Ostatnio odkryłam Pixaby, czyli portal-bazę zdjęć, które można wykorzystać nawet do użytku komercyjnego. Znalazłam tę stronę przy okazji robienia jakiejś prezentacji i pozytywnie się zaskoczyłam, bo większość z nich to profesjonalne zdjęcia. Strona wymaga zalogowania, ale pobieranie zdjęć (o ile wiem) jest bezpłatne i trwa tylko chwilę (i koniecznie zwróćcie uwagę na komunikat, który jest wyświetlany po rejestracji!!!).


Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą z Pixabay.
Myślę, że to tylko jeden z wielu takich serwisów. Jeśli znacie podobne (bezpłatne), dajcie koniecznie znać!

 

2. PicMonkey

Znacie? Pewnie tak. Ale i tak warto o nim napisać. To strona umożliwiająca edycję zdjęć online. I dużo więcej niż tylko edycję! Mój baner w nagłówku bloga zrobiłam w PicMonkey (oraz Gimpie, ale tylko ze względu na brak polskich znaków w wybranej czcionce). Picmonkey umożliwia tworzenie kolaży oraz własnych grafik. Jeżeli brakuje Wam inspiracji, co można zrobić w PicMonkey, polecam ich blog oraz Pinterest. Ekipa Picmonkey tryska pomysłami, a użytkownicy są bardzo pracowici i tworzą świetne tutoriale dotyczące poszczególnych narzędzi. Polecam na przykład:

Jak zrobić baner na blog (ang.)
Jak pokolorować część czarno-białego zdjęcia (ang.)
Jak dodać do zdjęcia znak wodny np. z nazwą bloga (ang.)

Picmonkey jest bezpłatne w wersji podstawowej. Dostęp do niektórych elementów jest możliwy tylko po wykupieniu konta Premium. Ale i w wersji podstawowej można naprawdę dużo zdziałać.

 

3. Canva

Po przedostatnim poście o  moja strona odnotowała nagły wzrost wyświetleń, choć post nie był jakąś wielką nowością - pokazywałam projekty w toku, ale ubrane w grafikę z Canvy.
Jeżeli lubicie PicMonkey, myślę, że polubicie też tę stronę. Zasada działania jest podobna, ale Canva to grafiki. Na przykład taka:
wszystko jest gotowe, wystarczy dodać tylko swoje zdjęcie. Albo można też wszystko pozmieniać. To chyba nigdy nie było jeszcze takie proste :).
Bardzo mi się podoba, że Canva po zarejestrowaniu przesyła tutoriale dotyczące komponowania grafiki, projektowania, dodawania czcionek (po 1 na tydzień przez chyba 5 tygodni, jeśli się nie mylę).
Dodatkowym atutem jest też to, że niedokończone grafiki pozostają na naszym koncie i można je edytować w dowolnym momencie później. W Picmonkey to niemożliwe, więc trzeba to wziąć pod uwagę podczas pracy.

Niektóre elementy w Canvie są płatne i kosztują 1$ za sztukę. Czyli inaczej niż w PicMonkey, nie wykupujemy tu abonamentu, tylko płacimy za konkretne grafiki.

Mam nadzieję, że ten post się Wam przyda. Czy macie inne ciekawe źródła, z których czerpią Wasze blogi? Dajcie znać w komentarzu, jestem bardzo ciekawa!


* Na początku chciałam tylko mieć miejsce, w którym będą mi się wyświetlały obserwowane przeze mnie blogi, a to umożliwiał mi pasek boczny na blogu. Plus, chciałam czasem coś wrzucić i zobaczyć, co z tego będzie. Czy w ogóle ktoś wejdzie na moją stronę?

piątek, 21 lutego 2014

Piątkowe prace w toku - miś


Patrząc na mój blog, można by niemal odnieść wrażenie, że jestem największym obibokiem pod słońcem. A nie jestem - i nawet mam na to dowody ;).

Na jutro przygotowałam obiecany post o rozwiązaniach graficznych związanych z blogowaniem. Poza tym - pracuję nad misiem. Ba, uważny obserwator dostrzeże, że nawet nad dwom (moje misie nie mają zazwyczaj 4 stóp)! To już chyba przynajmniej 4 i 5 miś z tej serii, choć niestety robiłam je w dużych odstępach czasowych i musiałam na nowo wymyślać wzór (bo - jak to ja - a to nie mam spisanego, a to wymyślam ulepszenia...). Ale w każdym razie miło mi się szydełkowało i mam nadzieję, że zamawiająca go osoba też będzie zadowolona.
Poza tym mam jeszcze rozpoczętą lalę. No i oczywiście kończę biednego konika z ostatniego posta. Słowem: dzieje się!
Dobrej nocy i zrelaksowanego weekendu!

piątek, 14 lutego 2014

pierwszy Piątek za kulisami... czyli KIEDY NIE MA WENY...



Dzień dobry Wszystkim Kochanym Czytelnikom, jak Wam mija tydzień? To znaczy, jak plany na weekend, chciałam napisać?
Pamiętam, że pisałam tutaj kiedyś, że weekendy odmierzam powrotami Pawła z pracy. Chwilowo sytuacja się zmieniła, raz dlatego, że pracuję i odliczanie odbywa się teraz inaczej, a dwa, że ... co drugi weekend biegam teraz na kurs tworzenia stron www, co mi go Unia zasponsorowała (to zaledwie 5 weekendów, ale rytm się trochę pozmieniał).
Mam nadzieję, że kurs przełoży się jakoś ładnie na mój blog, a zanim to się stanie... pomyślałam sobie, że piątki to dobry czas, żeby podzielić się tym, co się u mnie wyrabia. Co powiecie? Piątki za kulisami domu za końcem świata?

No to do dzieła...

Szydełkowy Konik. Prawdę mówiąc, robię go już od tak wielu wieków, że nawet wstyd mi o tym wspominać. Ma być wyjątkowy, bo dla wyjątkowej Osoby... i trochę jestem onieśmielona, co z tego konika wyjdzie, więc trzymajcie proszę kciuki!

Jak widać, większość już zrobiłam, co oznacza, że zbliżam się do punktu, w którym zazwyczaj tracę wiarę w siebie i nadzieję, że moja zabawka przybliży się choć trochę do obrazu, który miałam w głowie, kiedy zaczynałam ją robić.
 Czasem ten punkt łączy się niebezpiecznie z innym punktem, który nazywa się "jest po 22, Gabi niedługo się obudzi, nic mi się nie chce, dajcie mi poduszkę..." i wiecie co? Zdarzyło mi się to już kilka razy i wiem, że pewnie jeszcze niejeden raz przede mną, że usiadłam mówiąc sobie: "trudno, nie masz weny, ale trzeba spróbować" i... to działało! Na przykład, kiedy robiłam tę lalę - i byłam na etapie: lala gotowa, szary płaszczyk z wiszącymi nitkami, reszty brak - usiadłam totalnie zniechęcona, że lala miała wyglądać inaczej, że nic z tego, a przecież obiecałam ją na nagrodę w candy - zaczęłam przymierzać guziki i... nagle coś zrobiło "klik" i już wiedziałam, jak dalej. I już miałam siły i wenę i radość :). Ba, radość to miałam potem przez 3 dni :D. W zasadzie, jak o tym teraz myślę, to kącikami ust już się uśmiecham ;).
Dlatego trzymajcie, proszę, kciuki za konika!



Ps. Jeżeli lubicie takie grafiki jak na górze postu i chcecie mieć takie / podobne u siebie na blogu, zajrzyjcie do mnie za kilka dni - szykuję post o stronach, na których można znaleźć lub przygotować darmowe grafiki na blog. A jeżeli macie takie swoje ulubione miejsca, to napiszcie mi proszę koniecznie w komentarzu!

*Work In Progress - projekty w toku

czwartek, 6 lutego 2014

Czym wypełniać zabawki?

Zanim przejdę do meritum, krótka historia z życia :).

Jadę sobie wczoraj tramwajem, na uszach mam słuchawki z podcastem, więc niewiele rejestruję z otoczenia, no i oczywiście robię kolejną zabawkę... (bo co bym miała robić innego w tramwaju?)
W pewnym momencie siedząca na przeciwko pani nachyla się do mnie i stuka mnie palcem w kolano
- "Co Pani tam tak upycha?"
:)
No jak to: co? Włókno poliestrowe misiowi do brzucha ;)




Mój pierwszy post z kącika porad na temat zabawek szydełkowych będzie dotyczył pytania, które  dostawałam dotąd najczęściej (poza pytaniami o konkretne wzory): CZYM WYPEŁNIAĆ ZABAWKI?
Słyszałam o różnych pomysłach, najczęstsze z nich to:

(TYM NIE WYPEŁNIAM) wata 
Wypełniałam nią zabawki w dzieciństwie, ponieważ nie było nic innego. Niestety nie można prać zabawek z takim wnętrzem, więc zdecydowanie odradzam.

(TYM NIE WYPEŁNIAM) włóczki / gałganki 
Przywodzą na myśl dawne czasy i rodzą dobre wspomnienia i na początku próbowałam wykorzystywać wszystkie te cudne skrawki, które mi zostawały po szyciu... Niestety, nie mam dobrych doświadczeń. Mogą nadać zabawce nieciekawy wygląd, ponieważ są za duże, żeby dobrze dopasować się do zabawki (chyba, że zmielimy je na wiórki ;)).  Nie polecam, bo mogą zepsuć naszą ciężką pracę.







kulki poliestrowe lub silikonowe / włókno poliestrowe

... czyli tak zwane "wkłady do poduszek" :).

To mój ulubiony rodzaj wypełnienia, zwłaszcza ten drugi! Kupuję tanie poduszki w pewnym szwedzkim sklepie meblowym ;) Ale uwaga: zawsze czytam skład i szukam poduszek, które mają w składzie właśnie "włókno", nie "kulki". Podejrzewam, że różnica nie jest duża (włókno jest bardziej jednorodne, a kulki to jakby takie maciupeńkie watki), ale włókno mi bardziej odpowiada, jest milsze w dotyku i bardziej plastyczne.
Podczas wypychania lali lub misia trzeba tylko uważać, żeby wkładać wypełnienie w małych porcjach i nie zbić go w kulki (jak watę), żeby zachować odpowiedni kształt zabawki i uniknąć brzydkich guzów.
Ten rodzaj wypełnienia bardzo dobrze dopasowuje się do wnętrza zabawki, a gotową rzecz z takim wypełnieniem można prać w pralce w 40 C. I z tego co wiem, ale nie testowałam, nie powoduje alergii.

włóknina
Przyznam szczerze, że nie do końca wiem, czy dobrze to zrozumiałam, ale widziałam taki napis na metkach niektórych zabawek (ręcznie robionych) i podejrzewam, że chodzi o coś zbliżonego do wypełnienia silikonowego..? Taki wkład sprasowany w formie... hmm.. powiedzmy, że tkaniny, jakiego używamy do wypełnień kurtek, płaszczy, kołder czy narzut? Jeśli ktoś wie coś więcej /a zwłaszcza, jeśli używa/, proszony jest o informację w komentarzu.


Na koniec zostawiam sobie dwie formy wypełnienia, które stosuję jako uzupełnienie włókna poliestrowego:

groch
Uzyłam go dotąd dwa razy, przygotowując lale dla małych dziewczynek (o tym wkrótce). Zaszyłam groch w brzuszkach lalek, żeby były ciekawsze podczas międlenia :). Aha, zaszyłam go w materiałowym woreczku, bo mógłby się wydostać przez dziurki między oczkami.

Z OSTATNIEJ CHWILI, PODPOWIEDŹ JARECKIEJ (z komentarza):
zamiast grochu lepiej użyć kamyczków do doniczek ze sklepu za ... zł. Można prać. A grochu nie można! (że też sama na to nie wpadłam, będę musiała rozpruć lalę Gabi ;))).


rękaw do pieczenia
To jest mój hit wszędzie tam, gdzie zależy mi na tym, żeby małe rączki mogły poznawać świat :). Odkąd mam Gabi, wiem, że u takich małych dzieci zabawka nie może po prostu "być", powinna coś "robić" - albo mieć możliwość, żeby przy niej coś zrobić, bo dzieci lubią widzieć skutki swoich działań.
Wcale nie muszą to być skomplikowane elektroniczne mechanizmy, rękaw do pieczenia też daje radę. Przynajmniej u nas :).

środa, 5 lutego 2014

Szydełkowe nicponie

Dzisiejszy odcinek sponsorują dwa nicponie, które pojawiły się już tu i ówdzie na blogu w trakcie pracy. Mówię: nicponie, bo za nic nie chciały pozować do zdjęć. Na dowód tego, ile razy już próbowałam zrobić im taki czy inny portrecik, przedstawiam zdjęcia w różnych sceneriach.

a żeby zakończyć historyjką z życia wziętą... Gabi weszła ostatnio do domu, zobaczyła nicponie na krześle, podbiegła do nich i krzyknęła z radością: LALA! [pierwszy obiekt świadomej fascynacji Gabi zabawkami szydełkowymi to lala, poza tym to słowo łatwo wymówić - więc teraz wszystkie moje szydełkowe zabawki są "lala"] A potem tuliła, nosiła, przebierała... aaach... zaczyna się nowy etap :)










LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...