środa, 30 kwietnia 2014

Szydełkowy konik z przyjacielem




I znowu wyszło, że się obijam, mimo mojej ciężkiej pracy ;).

Nareszcie mogę Wam pokazać konika. Jak wiecie, robiłam go naprawdę długo. Jak to ja: robiłam i prułam. Podobno jestem niepoprawną perfekcjonistką w tym względzie. Ostatnio pewnemu misiowi, już po akceptacji zdjęć, tuż przed wysyłką, odprułam nogi i zrobiłam nowe. Może powinnam popracować nad sobą, ale na ten moment sprawa wygląda tak: pruję tak długo, aż nie osiągnę efektu, z którego byłabym zadowolona.

Podobnie jak w pierwszym koniku, naszyłam mu filcową łatkę wokół oka. Bardzo mi się podoba ten efekt. Mam zamiar poeksperymentować też z łączeniem materiałów i włóczki. Czy Wy też tak macie, że jak widzicie ładny materiał, to od razu macie na twarzy uśmiech? Nie obraziłabym się, gdyby moje zabawki wywoływały podobny efekt.

I na koniec dodam jeszcze, że podobnie jak poprzednia zabawka dla Stasia (żyrafka), konik wzbudził entuzjazm Gabi. Do tego stopnia, że nie chciała go wypuścić z łapek i płakała, kiedy jej go zabrałam. Chyba lada moment będę musiała robić wszystkie zabawki w podwójnych egzemplarzach. Albo przerzucę się na taśmową produkcję, jak to zrobiłam z sówkami... które ostatnio masowo wprowadzają się pod nasz dach.

piątek, 11 kwietnia 2014

Jak pozszywać sówkę i wszyć tasiemki


Witajcie, to już ostatni wpis z sówką w takiej rozlazłej formie. Od tej pory nasze sówki powinny już przybierać właściwe kształty. I pisząc to, wiem, o czym mówię, bo moje niespełna dwuletnie dziecko mówi już na tę szmatkę "Hu hu". 

W tym poście:
  • Pokażę, jak zszyć skrzydełko i jak je przyszyć do ciałka.
  • Pokażę, jak przyszyć oczy
  • Pokażę, jak opcjonalnie wykończyć górę sówki słupkami
  • Podpowiem, jak przygotować tasiemki i jak je przyszyć.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Co zrobić, kiedy nie chce nam wyjść zabawka ze wzoru?


W tym miejscu miał się pojawić wpis dotyczący zszywania sówki, ale rozmawiałam i pisałam ostatnio z dwiema osobami, które robią sówkę i zauważyły, że coś idzie nie tak, więc postanowiłam na to odpowiedzieć. Może ktoś z Was też się zastanawia:

Co zrobić, kiedy nie idzie nam tak ładnie jak na zdjęciu lub odkryjemy, że 10 rzędów temu popełniłyśmy błąd. Pruć czy nie pruć?

Mamy kilka opcji:
  • Możemy spróbować zrobić coś innego na bazie tego, co zrobiłyśmy. Jeżeli mamy wprawę w szydełkowaniu, a błąd nie jest bardzo poważny, można przerobić wzór na swoje potrzeby. Czyli na przykład, jeżeli okazało się, że zamiast półsłupków robiłyśmy cały czas słupki, a zabawka wciąż wygląda ciekawie (może nawet bardziej niż w oryginale) i wypełnienie nie będzie wyłazić (obdarowane dziecko nie naje się poliestru...), nie prujemy, ale szydełkujemy dalej!

  • Druga opcja to sprucie i naprawienie błędu.


Niestety prawda o mnie jest taka, że częściej korzystam z tej drugiej opcji.

Jakieś cztery lata temu (czyli kiedy na dobre rozhulała się moja pasja) byliśmy z Pawłem na dwutygodniowych rekolekcjach (oprócz nas jeszcze prawie 100 innych osób), podczas których próbowałam zrobić sobie czapkę. Nie znałam wtedy patentu na to, jak zrobić idealnie płaskie kółko, więc... robiłam i prułam. Robiłam znowu i znowu prułam.
Pod koniec ktoś mnie zapytał, kiedy rozdam wszystkim te czapki, które dla nich robiłam przez cały pobyt...

Odkąd urodziła się Gabi (niedługo stukną dwa lata), szydełkuję zawzięcie dzień w dzień, więc jest mi trochę łatwiej. Zrobiłam przez ten czas na pewno kilkadziesiąt zabawek. Setki (!) innych zaczęłam, a potem sprułam. Wiem mniej więcej, jak naprawić to, co nie wychodzi. Zdarza się, że modyfikuję zabawkę w trakcie pracy, żeby nie pruć. Czasem (!) daje to nawet ciekawe efekty. Innym razem idzie do sprucia.

Pruję, gdy:
  • wzór jest źle napisany (wtedy jest to bardzo irytujące, bo pruję wiele razy, zanim stwierdzę, że to na pewno wzór)
  • zrobię coś inaczej niż we wzorze
A kiedy robię według własnego pomysłu, bez litości pruję:
  • bo odkrywam, że to, co robię, nie wygląda jednak tak, jak w moim wyobrażeniu
  • kiedy zmienia mi się koncepcja w trakcie pracy (bardzo często, niestety)
  •  
Przyznaję, widok kurczącej się robótki, w którą włożyłam przecież sporo wysiłku, nie działa motywująco. Zanim szydełko na dobre mnie wciągnęło, nie raz rzucałam całą pracę w kąt na miesiące! Teraz tłumaczę sobie: "ok, zaraz to naprawisz" i jadę dalej. Wiem, że to działa. Że dzięki temu mogę mieć coś, co naprawdę będzie mi się podobać. Albo że zabawka, którą robię dla kogoś, naprawdę sprawi komuś radość. Dlatego namawiam Was, żebyście jednak nie rzucały Waszych prac w kąt! Dajcie im jeszcze jedną szansę, naprawdę mogą Was pozytywnie zaskoczyć! W końcu zainwestowałyście w to już czas, więc warto jeszcze chwilę się pomęczyć, żeby mieć efekt. I na koniec: nikt nie urodził się z szydełkiem w ręku. Każdy na początku się myli, robi jedne oczka wielkie, inne malutkie, pomija fragmenty wzoru i frustruje się, że nic mu nie wychodzi. Dobra wiadomość jest taka, że to mija :). Po stu sprutych zabawkach każdy zaczyna śmigać jakby był stworzony do szydełkowania. ;)

Dziewczyny, jak Wam idą prace? Może któraś z osób dłużej szydełkujących podzieli się swoimi doświadczeniami w temacie poprawek i prucia?
Życzę Wam wszystkim dobrego wieczoru!
Monika

Ps. Na zdjęciu dwa misie: pierwszy był wielokrotnie pruty i poprawiany, a drugi.. cóż, nadal szuka swojego docelowego kształtu...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...